Damian W. to znana postać trójmiejskiego półświatka. Wychował się na gdańskiej Żabiance, uczęszczał do technikum ogrodniczego i marzył o wstąpieniu do Legii Cudzoziemskiej. Gdy w szkole średniej rzuciła go ukochana, zszedł na złą drogę. W ciągu kilku lat stał się czołowym przestępcą w Trójmieście. Jego gang liczył kilkaset osób, czerpał korzyści z prostytucji, przemytu, handlu narkotykami, ale też z wyłudzeń i porwań dla okupu.
Tym trudniej pojąć, dlaczego dziś "Wariat" nie siedzi w areszcie, tylko z wolnej stopy odpowiada za swoje przestępstwa. A proces, w którym oskarżonych jest 45 przestępców, od dawna toczy się przed Sądem Okręgowym w Gdańsku. W ubiegłym tygodniu miała miejsce kolejna rozprawa, ale Damian W. na nią nie przyszedł, bo w tym czasie porwał dla okupu 21-latka! Porwanego uwolnili antyterroryści, a "Wariat" i jego kompani trafili do aresztu, więc jest nadzieja, że odtąd gangster będzie przyjeżdżał na rozprawy więziennym furgonem.
Zobacz także: Kierowca jechał jak szalony