11 września do dyżurnego straży pożarnej w Sieradzu zadzwoniła kobieta, twierdziła, że w zadymionej piwnicy uwięzione jest dziecko. Chwilę później jeszcze raz zaalarmowała o podłożeniu ładunku wybuchowego w jednym z bloków na osiedlu mieszkaniowym. Na miejsce natychmiast skierowano załogi straży pożarnej, policji oraz pogotowia ratunkowego. Ewakuowano mieszkańców z zagrożonego budynku. Bomby nie znaleziono...
Trzeci alarm dotyczył pożaru domu jednorodzinnego. Kiedy straż przyjechała pod wskazany adres, okazało się, że nie ma tam żadnej posesji.
Zobacz: Policjanci z Częstochowy w akcji: Sp***jcie wszyscy, już! Cały film z YouTube
Jak podała policja w Sieradzu, czwarte zgłoszenie dotyczyło pobicia mężczyzny na chodniku. Do takiego wypadku także nie doszło. Kolejne zgłoszenie - rzekoma awantura i bójka, które oczywiście także nie miały miejsca.
Teraz 31-letnia "wariatka z Sieradza" odpowie przed sądem za wywołanie zbędnej czynności instytucji publicznej, mającej na celu uchylenie nieistniejącego zagrożenia. Podejrzana przyznała się do zarzucanego czynu.