Ewelina T. ciążę ukrywała nawet przed najbliższą rodziną. Bała się powiedzieć rodzicom, że spodziewa się dziecka, bo przecież wychowuje już sama trzyletnią Zosię. Od początku nie chciała dzieciątka, które rosło pod jej czarnym od nienawiści sercem. Naokoło opowiadała, że tyje... pewnie przez tabletki antykoncepcyjne.
Maskarada nie mogła jednak trwać w nieskończoność. Bóle w krzyżu i rytmiczne skurcze nie pozostawiały złudzeń. Ewelina pobiegła do ubikacji jak tylko poczuła, że odchodzą jej wody płodowe. Zatrzasnęła za sobą drzwi. Jej synek jakby śpieszył się na świat. Dosłownie po kilkudziesięciu minutach rozległ się płacz chłopczyka.
Ewelina T. sama przecięła i zawiązała pępowinę. Jednak nie przytuliła do serca swojego nowo narodzonego synka. Spojrzała z nienawiścią w jego pełne ufności oczy. Chwyciła dziecko za nóżki, wzięła zamach ręką i roztrzaskała główkę własnego synka o kafelki! Krew niewinnego noworodka rozbryznęła się po ścianach ubikacji.
Dopiero płacz dziecka i trzask rozbijanej czaszki zaalarmował domowników.
- Pobiegłem do łazienki. W drzwiach stała Ewelina cała we krwi. Na podłodze leżało dzieciątko - relacjonuje łamiącym się głosem Stanisław Trybuła, ojciec Eweliny.
Wezwał pomoc. Ratownicy przylecieli helikopterem. Nic jednak nie mogło uratować niewinnego dzieciątka bestialsko zamordowanego przez własną matkę.
- Za to, co zrobiła, niech teraz gnije w więzieniu! Przecież pomagamy wychować Zosię, pomoglibyśmy wychować jej i synka - mówi zrozpaczony Stanisław Trybuła. - Nawet nie wiadomo, kto był ojcem tego dziecka. Nadałem wnukowi imię Mateusz i pochowaliśmy go na cmentarzu w Stębarku - opowiada ze łzami w oczach.
Ewelina T. dostała zarzut dzieciobójstwa. Siedzi w areszcie i czeka na sprawę sądową. Grozi jej do 8 lat więzienia.