- To było jak spełnienie marzeń każdej kobiety. Czarujący, romantyk, a jednocześnie przystojniak. Opowiadał o studiach w USA, jeździł na nartach - wspomina znajomość z oszustem Małgorzata Pres (31 l.), jedna z jego ofiar. Zakochałam się w nim. Później okazało się, że nie kłamał tylko w kwestii wieku - dodaje.
Małgorzata poznała Buczka przez ogłoszenie w gazecie. Były wspólne spacery przy świetle księżyca i kolacje w przytulnych restauracjach. Po kilku miesiącach Buczek zaproponował wspólne zamieszkanie.
- Zgodziłam się bez wahania. Wynajęliśmy kawalerkę i zaczęliśmy myśleć o kupnie mieszkania - opowiada Małgorzata. Piotr, bo mnie przedstawił się jako Piotr, zajął się szukaniem: w końcu był inspektorem nadzoru budowlanego, przynajmniej tak mówił - opowiada kobieta.
Oszust szybko znalazł lokal i wziął od swojej narzeczonej 25 tys. zł, które przez lata zaoszczędziła z pielęgniarskiej pensji i zniknął. Zabrał ze sobą samochód, telefon i laptop oszukanej narzeczonej.
- Dzień po tym, jak straciłam z nim kontakt, do naszego mieszkania przyszły dwa małżeństwa. Okazało się, że oni też zostali oszukani i na własną rękę szukali Buczka.
Wtedy cała sprawa wyszła na jaw. "Piotr" miał wiele imion i nazwisk, przedstawiał się jako pediatra, były żołnierz armii USA, kierowca w ambasadzie. Zawsze jednak działał podobnie. Rozkochiwał w sobie ofiarę, prosił ją o pieniądze lub o wzięcie kredytu czy pożyczki, zabierał gotówkę i znikał. Według ustaleń śledczych, Buczek od 19. roku życia utrzymywał się z oszukiwania ludzi.
Patrz też: Fałszywy hrabia Myszkowski zrobił dziecko mojej córce
- Wiemy, że oszukał swoje ofiary co najmniej na 210 tys. zł. Liczymy, że kolejni poszkodowani będą się zgłaszać - mówi Monika Brodowska ze stołecznej policji. Na razie Artur Buczek trafił do aresztu na 2 miesiące. Do niczego się nie przyznaje.