Edward M. (57 l.) napadł na placówkę w poniedziałek w południe. Elegancko ubrany wszedł do banku przy ul. Puławskiej na Mokotowie jako zwykły klient. Poczekał, aż lokal opuszczą inni ludzie, po czym podszedł do młodej i uśmiechniętej kasjerki i podał jej kartkę. "To jest napad! Mam granaty i wysadzę budynek. Oddaj wszystkie pieniądze!"- przeczytała kobieta. Przerażona wydała mu wszystkie pieniądze, jakie miała w kasie, czyli ponad 5 tysięcy złotych, a Edward M. uciekł.
Myślał, że uda mu się ukraść więcej gotówki, ale przeliczył się. Swoim łupem nie nacieszył się też zbyt długo. Mężczyznę najwyraźniej nagle ruszyły wyrzuty sumienia i już godzinę później skruszony przyszedł na komendę. Gdy policjanci usłyszeli w jakiej sprawie, oniemieli.
Edward M. nie dość, że przyznał się do napadu na bank, to jeszcze oddał całą gotówkę co do złotówki. - Edward M. stwierdził, że było mu żal kobiety, którą sterroryzował w banku, dlatego dobrowolnie oddał się w ręce policji - wyjaśnia Anna Ciura z komendy policji na Mokotowie.
Mężczyzna trafił do aresztu. To nie pierwszy raz, kiedy trafił za kraty. Mężczyzna był już karany za podobne przestępstwa. Obecnie prokuratura postawiła mu zarzut rozboju. 57-latkowi grozi nawet 12 lat więzienia.