Maciej B. oraz dwaj jego kumple Kamil Sz. (30 l.) i Adam M. (31 l.) działali od czerwca 2010 roku. Najpierw banda rabowała w stolicy. Wybierali mieszkania z prostym zamkiem. Za pomocą przygotowanej wcześniej metalowej tuby wyłamywali go i wpadali do środka.
Złodzieje doszli do takiej wprawy, że byli w stanie obrobić lokal dosłownie w kilka minut. Samo otwarcie drzwi zajmowało im nie więcej niż 120 sekund. Łup szybko sprzedawali, a za zarobione pieniądze pili i bawili się w dyskotekach.
Po kilku miesiącach okazało się jednak, że stołeczna policja depcze rabusiom po piętach. Wsiedli więc w samochód i pojechali na wycieczkę. W drodze do nadmorskiej miejscowości zatrzymywali się kilka razy, żeby... obrobić mieszkania. "Fanty" sprzedali w lombardzie, a pieniądze przepuścili na imprezy. Takie wypady zaczęli urządzać regularnie.
Patrz też: Makabryczny wypadek: Martwy kierowca rozjechał pieszego w Warszawie
- Mogli obrobić nawet kilkaset mieszkań w całym kraju. Na pewno działali w przynajmniej 22 miastach. Najchętniej odwiedzali Warmię i Mazury - wyjaśnia oficer znający sprawę.