- Ten zbir przedstawił się jako syn mojej lekarki. Powiedział, że w mojej ostatniej emeryturze dostałam kilka banknotów, które mają złe numery. Powiedział, że mi pomoże - załamuje ręce pani Halina (84 l.) z Woli. Dopiero później zobaczyłam, że z komody zniknęły 3 tysiące zł - dodaje kobieta.
Niemal identycznych przestępstw na Woli przez ostatnie pół roku było znacznie więcej. Paweł Z. zawsze działał w podobny sposób. Pytał swoje ofiary, którymi zawsze były starsze samotne kobiety, u kogo się leczą. Później, żeby zdobyć ich zaufanie, wmawiał im, że jest synem ich lekarza. Potem opowiadał, że przypadkiem w ich rencie lub emeryturze znalazło się kilka banknotów z niewłaściwymi numerami serii i nie będą mogły ich wydać. Kiedy już odpowiednio nastraszył ofiarę, oferował pomoc. Staruszki pokazywały mu banknoty, a sprytny złodziej w ten sposób dowiadywał się, gdzie ukryte są pieniądze. Potem wykorzystywał chwilę nieuwagi, zabierał całe oszczędności i znikał.
Przestępcę zgubiła bezczelna pewność siebie. Kiedy okazało się, że jedna z ofiar wszystkie pieniądze ma w banku, mężczyzna poszedł z nią, żeby wypłacić gotówkę. Przy kasie zwracał się do kobiety "babciu". Czujni pracownicy wiedzieli, że kobieta nie ma żadnej rodziny i od razu nabrali podejrzeń. Zawiadomili policjantów, a ci błyskawicznie złapali oszusta.
Jak ustalił "Super Express", w czasie przesłuchań Paweł Z. bez ogródek wyznał, że jest homoseksualistą, potrzebuje pieniędzy na wystawne życie i modne ciuchy i że oszustwo było dla niego metodą na "zarabianie". Okazało się również, że jest już dobrze znany policji. Był wcześniej karany za tego typu przestępstwa na terenie Małopolski. Oszust usłyszał 7 zarzutów i trafił na 3 miesiące do aresztu. Grozi mu do 8 lat za kratami.
- Apelujemy do wszystkich osób, które mogły paść ofiarą Pawła Z., o zgłaszanie się do najbliższej jednostki policji - prosi asp. Joanna Banaszewska z komendy na Woli.