Wszystko po to, by ojciec usłyszał płacz dziecka i wrócił do domu. - To jest dobra dziewczyna, tylko ten chłopak wciąga ją w złe towarzystwo i stąd wszystkie kłopoty - broni ślepo wnuczki pani Marianna (64 l.), babcia Michaliny L. i prababcia Filipka. To ona powiadomiła mundurowych, kiedy zobaczyła, że maleństwo ma siniaki na twarzy. Policjanci z Raszyna błyskawicznie zatrzymali oboje rodziców.
- Kobieta przyznała, że uderzyła dziecko kilkakrotnie. Policjanci zauważyli zasinienia na obu policzkach oraz w okolicy ucha. Wezwane na miejsce pogotowie zabrało dziecko do szpitala, by przeprowadzić szczegółowe badania - tłumaczy asp. Mariusz Mrozek (40 l.) ze stołecznej policji.
Kobieta biła maleństwo, a kiedy krzyczało z bólu, przykładała mu do buzi słuchawkę, aby jej konkubent słyszał płacz synka. Przeliczyła się, bo w Ireneuszu O. krzyczące z bólu dziecko nie wzbudziło współczucia. Mężczyzna po zakrapianej imprezie zamiast do rodziny poszedł do domu matki, żeby się wyspać.
- Matka usłyszała zarzut narażenia chłopca na niebezpieczeństwo. Ojciec, gdy tylko wytrzeźwieje, będzie tłumaczył się z nieudzielenia synkowi pomocy - tłumaczy asp. Mrozek. Kobiecie grozi 5 lat za kratami, a ojcu Filipka - trzy lata.