Warszawa: Ewa Ch. z ul. Spisaka zakopała niepełnosprawną córkę Dorotkę w ogródku

2010-12-24 10:50

Dorotka miała ledwie 9 lat i była ciężko chora. Potrzebowała troskliwej opieki, ale od rodzonej matki jej nie dostała. Gdy zmarła, wyrodna rodzicielka, wraz z dwoma synami i kochankiem, zawinęła jej ciało w koc, na piersi położyła krzyż i zakopała jak zwierzę w przydomowym ogródku w warszawskim Ursusie. Prokuratura bada okoliczności śmierci dziecka. Niewykluczone, że Dorotka została zabita.

Obłożony białym sidingiem dom przy ul. Spisaka w Ursusie wygląda zwyczajnie - czysto, w ogródku równo przycięte krzaczki, kilka małych choinek. Aż trudno uwierzyć, że mieszkająca tam rodzina była zdolna do takiego bestialstwa.

Ślad po Dorotce (†9 l.) zaginął 3 lata temu. Dziecko nie pojawiło się w szkole. Dyrekcja próbowała skontaktować się z rodzicami, ale gdy to nie odniosło skutku, zwróciła się do sądu, aby ten zbadał, co dzieje się z chorą na wodogłowie uczennicą. Wymiana korespondencji między instytucjami trwała aż trzy lata! Wreszcie prokuratura zleciła policji, by zbadała sprawę. Prawda, którą odkryli funkcjonariusze, była okrutna...

Matka dziewczynki Ewa Ch. (44 l.) nie potrafiła wyjaśnić, co dzieje się z jej dzieckiem. W końcu przyciśnięta wskazała jedno z drzew rosnących w ogródku. - Tam ją pochowaliśmy - rzuciła wstrząśniętym funkcjonariuszom. Zwłoki dziewczynki leżały dwa metry pod ziemią. Szczątki małego ciałka owinięte były w kocyk, na piersiach leżał krzyż.

Matka Ewa (44 l.), jej kochanek Mieczysław Ł. (49 l.) i synowie Arkadiusz Ch. (22 l.) i Paweł Ch. (24 l.) zostali od razu zatrzymani.

Sąsiedzi nie mogą dojść do siebie. - Oni siedzieli w domu, nikt ich nie widywał - mówi Tomek (22 l.), który chodził z młodszym bratem Dorotki do klasy. - Arek był z nich najnormalniejszy. On przynajmniej wychodził z domu - dodaje. Pamięta, że widział Dorotkę trzy lata temu. Później już nie, ale nie pytał, bo uznał, że nie wypadało.

Prokuratura pracuje pełną parą. - Ciało jest w stanie daleko posuniętego rozkładu, dlatego musimy zrobić badania genetyczne - mówi Zdzisław Hut, prokurator rejonowy dla Warszawy Ochoty, który nadzoruje postępowanie w tej sprawie. Badania pomogą też w ustaleniu przyczyn śmierci dziecka. Nieoficjalnie wiadomo, że rodzina nie przyznaje się do morderstwa. Twierdzi, że Dorotka zmarła naturalnie. Wiadomo jednak, że dziecko nie dostawało leków. Niewykluczone, że to właśnie rodzina będzie odpowiadać za spowodowanie śmierci dziecka. Dodatkowy wątek to narkotyki. W domu znaleziono bowiem niewielką ilość amfetaminy i marihuany oraz 13 sztuk amunicji gazowej.

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki