Krwawa jatka zaczęła się od zwykłej rodzinnej awantury, którą po południu wszczął mieszkający z matką Michał K. (37 l.). Zaniepokojona zachowaniem syna kobieta wezwała pogotowie. Przybyli na miejsce ratownicy medyczni nie byli w stanie uspokoić mężczyzny i poprosili o pomoc policjantów.
Zobacz także: Warszawa: Złodziej wpadł po śladach krwi
Widok patrolu mundurowych rozwścieczył mężczyznę, który chwycił pistolet i postrzelił jednego z interweniujących policjantów. Chwilę po tym, jak wyprowadzono jego matkę, mężczyzna zabarykadował się sam w mieszkaniu. Na miejsce natychmiast wezwano antyterrorystów, a policjanta z przestrzelonym policzkiem i draśniętym barkiem przewieziono do szpitala. Ewakuowano też mieszkańców bloku.
Dalej wydarzenia potoczyły się błyskawicznie. Chwilę po tym, gdy antyterroryści dotarli pod drzwi znajdującego się na piątym piętrze mieszkania, zamknięty w nim desperat postanowił targnąć się na swoje życie. - Gdy policjanci usłyszeli huk, postanowili natychmiast wejść do mieszkania - relacjonuje st. asp. Mariusz Mrozek, rzecznik Komendanta Stołecznego Policji. W środku zastali zakrwawionego mężczyznę, którego w ciężkim stanie zabrano do szpitala. W chwili zamykania tego wydania "Super Expressu" nie było wiadomo, czy przeżyje.
Przeczytaj również: Warszawa: Pobił dziewczynę w ciąży
Sąsiedzi są w szoku. Jak mówią, Michał K. był typem cichego samotnika. - Wiemy, że broń posiadał nielegalnie. Będziemy sprawdzać, skąd ją miał i czy nie była używana wcześniej - mówi st. asp. Mariusz Mrozek.