– Krucyfiks pozostanie na Krakowskim Przedmieściu. Jak stwierdził Jacek Michałowski (55 l.), szef Kancelarii Prezydenta, „przeniesienie krzyża w takiej atmosferze mogłoby się okazać zbyt niebezpieczne”.
Warszawa, godz. 3 nad ranem. Normalnie o tej porze na Krakowskim Przedmieściu spotkać można tylko podpitych imprezowiczów. Tym razem jest inaczej. W pobliżu czterometrowego krzyża postawionego spontanicznie przez harcerzy po katastrofie smoleńskiej jest około 200 osób. W chwili, gdy służby miejskie ustawiają metalowe barierki ochronne, nasilają się ordynarne wyzwiska, rzucane w kierunku funkcjonariuszy i nieobecnych polityków. „Judasze!”, „Targowica!”, „Sataniści!” – fanatycznie krzyczą „obrońcy”. Mówią, że przybyli do stolicy z całego świata. Jest Polonia francuska, amerykańska, a także grupa emerytów z Podkarpacia.
Godz. 11.40. Prawdziwa wojna rozpętuje się jednak przed południem, na kilkadziesiąt minut przed zapowiedzianym przeniesieniem krucyfiksu. Na Krakowskie Przedmieście wnoszone są nowe krzyże. Ten widok dodaje otuchy koczującym pod Pałacem. – Tusk powinien siedzieć! – krzyczy czerwony ze złości starszy mężczyzna. – Chcemy, by tu turyści mogli przyjeżdżać i zwiedzać. Zobaczyć, że tu pracował pan prezydent. Dlatego będę bronił nie tylko tego krzyża, ale krzyży w całej Polsce! – deklaruje Dariusz Matyjasek (26 l.) z Łochowa. W tym momencie jedna z demonstrantek odpycha strażników i próbuje przykuć się do spornego symbolu, jednak reakcja BOR jest natychmiastowa – kobieta siłą zostaje obezwładniona. Wkrótce w jej ślady idzie grupka mężczyzn. Rzucają się na barierki, szarpią pilnujących strażników. „Nie damy krzyża!”, „Brońcie krzyża!”, „Hańba!” – wykrzykują. Bezradne służby muszą użyć gazu, co jeszcze bardziej wzmaga agresję. Jednak tłum, widząc, że nie poradzi sobie z kordonem funkcjonariuszy, znajduje inny obiekt ataków: na placu właśnie pojawiła się grupa księży w towarzystwie harcerzy. Apelują o zachowanie spokoju i poszanowanie chrześcijańskiego symbolu. – Ręka mu uschnie! To nie jest polski ksiądz! Różaniec mu się pali! – krzyczy starsza kobieta z pierwszego rzędu w kierunku młodego księdza. Obrywa się też harcerzom. – Harcerze do domu! Gestapowcy! Zdrajcy! – krzyczą zgromadzeni.
Godz. 13.10. Z tłumu wychodzi przedstawiciel niedawno zawiązanego Komitetu Obrony Krzyża, który przez megafon informuje o decyzji ministra Michałowskiego: krzyż pozostanie na swoim miejscu. Rozlegają się brawa. Co dalej z prezydenckim krucyfiksem? Tomasz Sakiewicz (43 l.), redaktor naczelny „Gazety Polskiej” powiedział „SE”: – Krzyż stoi w ludzkich sercach, jeżeli władza zabierze go spod Pałacu to ludzie przyniosą jeszcze więcej krzyży.
Premier Donald Tusk (53 l.) zapytany, co zamierza uczynić, jeżeli emocje wokół krzyża nie ostygną, odparł: – Trzeba będzie przeprowadzić akcję porządkową, jeśli nie będzie innego wyjścia.
Przypomnijmy, że krzyż zgodnie z ustaleniami Kancelarii Prezydenta, kurii warszawskiej oraz harcerzy, którzy go postawili, miał zostać wczoraj przeniesiony do kościoła św. Anny na Krakowskim Przedmieściu.