Kulminacyjna fala powodziowa na Wiśle, która w nocy doszła do stolicy, spędzała sen z powiek służbom ratowniczym. Niestety spełniły się najczarniejsze scenariusze władz miasta. Tuż przed godz. 22, zanim jeszcze wielka woda dotarła do Warszawy, w jednej z dzielnic, na Dolnym Wilanowie zaczął przesiąkać wał.
Na miejscu błyskawicznie pojawiały się dodatkowe ekipy strażaków, żołnierzy, więźniów i ochotników, którzy rozpoczęli dramatyczną walkę z żywiołem. Wał Zawadowski przesiąkał na odcinku aż 500 metrów, między ulicą Korzenną i Spiralną. Służby ratownicze w obawie przed przerwaniem zapory, w miejscu, gdzie pojawił się przesiąk, ułożyli 700-metrową opaskę z geowłókniny.
Tuż przed północą na Wał Zawadowski przyjechała prezydent Warszawy, Hanna Gronkiewicz-Waltz, która osobiście obserwowała akcję obronną wału, przypatrywała się też, jak rośnie poziom wody w Wiśle.
Ekipy strażaków i wspierających ich służb ułożyły około 30 tysięcy dodatkowych worków z piachem. Na szczęście Wał Zawadowski udało się zabezpieczyć i nie trzeba było ewakuować mieszkańców Wilanowa.
Poziom wody w Wiśle już nie rośnie, zatrzymał się na 749 cm, ale sytuację na wałach cały czas monitorują służby. Fala kulminacyjna na rzece ma się utrzymać nawet przez 3 dni.