Rabusie mieli sprytny plan, ale się przeliczyli. Jerzy S. i Andrzej Ch. dorabiali sobie w jednej z firm, a przy okazji kradli z miejsc, w których akurat pracowali miedziane kable.
Po ostatniej takiej akcji zanieśli swój łup do parku na tyłach budynku Uniwersytetu Warszawskiego i pomiędzy drzewami zabrali się za cięcie kabli na mniejsze kawałki, by potem sprzedać je w skupie złomu.
Mieli jednak pecha, bo wypatrzył ich operator monitoringu, który natychmiast zaalarmował policjantów. Mężczyźni zaskoczeni przez funkcjonariuszy nie próbowali się nawet wykręcać i od razu przyznali się do winy.
Trafili na komisariat, gdzie okazało się, że mieli we krwi ponad 1,5 i ponad promil alkoholu. Gdy wytrzeźwieli, usłyszeli zarzuty. Za kradzież grozi im nawet 5 lat więzienia.