Tragiczny wypadek wydarzył się 3 sierpnia zeszłego roku. Na ul. Rosoła na Ursynowie volkswagen golf, za kierownicą którego siedział Bogdan B., zderzył się czołowo z jeepem, a potem wpadł na peugeota. Policjanci zbadali trzeźwość kierowców i okazało się, że Bogdan B. miał w wydychanym powietrzu 2 promile alkoholu.
Razem z dwoma pasażerami golfa oraz ciężko rannym kierowcą peugeota trafił do szpitala. Tam przeszedł rutynowe badania i... wypisał się do domu. W tym samym czasie 46-latek, który prowadził peugeota, zmarł z powodu obrażeń.
Bogdan B. jechał nie tylko po pijanemu, wcześniej dostał zakaz prowadzenia pojazdów. Jak to się stało, że policjanci go nie zatrzymali? Odpowiedź na to pytanie chciałaby też poznać prokuratura.
- Wysłaliśmy do komendanta stołecznego pismo z prośbą o wyjaśnienie. Z akt sprawy nie wynika, dlaczego mężczyzna nie został zatrzymany - nie ukrywa Paweł Wierzchołowski, szef mokotowskiej prokuratury. Spodziewamy się odpowiedzi w tym miesiącu - dodaje.
10 lutego sąd wydał za mężczyzną list gończy. Jak ustalił "Super Express", kierowca pochodzi z okolic Mińska Mazowieckiego i to właśnie tam szukają go mundurowi. Za spowodowanie wypadku, w którym zginęła inna osoba, Bogdanowi B. grozi 8 lat za kratami.