- Mamy waszego syna. Chcemy 50 tys. euro za jego życie. Macie 48 godzin na zebranie pieniędzy - usłyszeli w słuchawce rodzice 19-latka z Raszyna. Przerażeni natychmiast powiadomili policję.
Porwali spod sklepu
Dramat zaczął się w ostatnią niedzielę. Chłopak robił zakupy w sklepie w Raszynie. Kiedy wsiadał do samochodu, podeszło do niego dwóch mężczyzn w kominiarkach. Jeden miał nóż, a drugi pistolet. Kazali mu wsiąść do auta i jechać. 19-latek nie stawiał oporu. Kilka kilometrów dalej przesiedli się do wozu porywaczy i pojechali na działkę jednego z nich pod Serockiem. Tam porywacze przykuli swoją ofiarę kajdankami i zadzwonili do rodziny chłopaka.
Patrz też: Iwona Wieczorek nie żyje. Detektyw Rutkowski zakończył śledztwo
Okup na przystanku
Gdy odebrali pieniądze zostawione na przystanku autobusowym na Trasie Łazienkowskiej, uwolnili chłopaka. Od razu pojechali do kantoru i część pieniędzy wymienili na złotówki. Wtedy też zatrzymali ich stołeczni policjanci, którzy od momentu przekazania pieniędzy śledzili przestępców.
- Byli kompletnie zaskoczeni - przyznaje Maciej Karczyński (38 l.) ze stołecznej policji.
Od razu wyjaśniło się, skąd porywacze wiedzieli, że rodzina 19-latka sprzedała niedawno ziemię pod Raszynem i dlatego zażądali tak dużej sumy pieniędzy. Napastnicy znali ich dobrze, bo... skończyli to samo gimnazjum. Może też dlatego nie znęcali się nad swoją ofiarą. Obaj przewijali się już wcześniej w policyjnych kartotekach. Przyznali się do winy. Grozi im do 10 lat za kratami.