Wszystko wskazuje na to, że Tomasz B. był jednym z głównych narkotykowych hurtowników na terenie Warszawy i Mazowsza. Mężczyzna nie zajmował się bezpośrednim handlem, ale zaopatrywał ulicznych dilerów w całym mieście. Starał się też nie obnosić z tym, że na transakcjach zarabia gigantyczne pieniądze. Jak ustalił "Super Express", policjanci zatrzymali go w oplu corsie.
- Przestępca był kompletnie zaskoczony. Przewoził dwa kilogramy narkotyków. Sądził, że jeśli nie będzie rzucał się w oczy, nie ściągnie na siebie uwagi policjantów - wyjaśnia asp. Mariusz Mrozek (40 l.) ze stołecznej policji.
Funkcjonariusze zaraz po zatrzymaniu Tomasza B. sprawdzili jego dom we Włochach. Tam w piwnicy znaleźli prawdziwy skład białego proszku. Narkotyki były poupychane w szafkach, w torbie podróżnej, a nawet... w garnku na zupę. Łącznie hurtownik miał 28 kilogramów amfetaminy i pół kilograma kokainy. Na czarnym rynku narkotyki te były warte blisko milion złotych.
Policjanci zapewniają, że to nie koniec zatrzymań w tej sprawie. Sprawdzają siatkę powiązań Tomasza B.
- Nie chodzi nam o ściganie osób wykorzystywanych przez narkohandlarzy. Celujemy w wytwórców i największych hurtowników. Chcemy, by narkotyki nie trafiały do szkół i klubów, gdzie odbiorcami są młodzi ludzie - kwituje Mariusz Mrozek.