Tak jest co roku, dlatego nikogo takie praktyki nie dziwią. Są turyści, to i ceny są wyższe – wszyscy którzy jeżdżą do Zakopanego zdążyli się do tego przyzwyczaić. Rzecz w tym, że w tym roku różnice są ogromne, w dodatku ceny paliwa dyktowane przez właścicieli stacji nie mają żadnego odbicia w cenach ropy na świecie.
Przeczytaj koniecznie: Policjanci złapali złodziei kradnących paliwo
Tak czy inaczej w poniedziałek padł swoisty rekord. Różnica między litrem paliwa zatankowanym na najtańszej stacji w Polsce a litrem wlanym do baku na najdroższej stacji w wynosiła ponad 55 groszy!
Najkorzystniej można było "nakarmić" samochód w Żorach. Tam za litr paliwa trzeba było zapłacić 4 złote 3 grosze. Najdrożej było w... Zakopanem. Tam na stacji w centrum miasta litr benzyny bezołowiowej 95 wycenione na 4 złote 60 groszy.
Patrz też: Radwańskie bankrutują przez paliwo
Dlatego każdemu, kto wybiera się w góry samochodem, eksperci radzą, by koniecznie zatankować przed wyjazdem, a następnie odwiedzić stację benzynową jeszcze w połowie trasy. W lutym panuje bowiem zasada - im bliżej Tatr czy Sudetów, tym drożej!