- Najpierw usłyszałem pisk hamulców, a kiedy się odwróciłem, zobaczyłem iskry, bo motor tarł bokiem o asfalt. To wyglądało tak, jakby w auto uderzył tylko kierujący i jego pasażerka, a motocykl poleciał dalej - relacjonuje świadek wypadku.
Co dokładnie zaszło na skrzyżowaniu ul. Górczewskiej i Olbrachta?
- Zgłoszenie dostaliśmy o 20.35. Ze wstępnych ustaleń wynika, że kierowca osobowej kii nie ustąpił pierwszeństwa przejazdu motocyklowi - relacjonuje asp. Joanna Banaszewska z wolskiej policji.
Jak ustalił "Super Express", kierowca osobówki skręcał w lewo z Górczewskiej w ulicę Olbrachta. Z relacji świadków wynika, że tuż przed maską ktoś wyszedł na jezdnię. Mężczyzna musiał przyhamować.
Motocykl, którym kierował Radosław M., jechał Górczewską z przeciwnej strony. Najprawdopodobniej widział skręcającą osobówkę, ale nie przewidział, że kia gwałtownie zahamuje. Kiedy zorientował się, co się dzieje, było już niestety za późno.
On i jego pasażerka wpadli na samochód, a sam motocykl minął go dosłownie o włos i zatrzymał się około 80 metrów dalej. Oboje zginęli na miejscu.
- Honda była na drugim biegu, a więc mogli jechać około 120 km/h - ocenia policjant ze stołecznej drogówki.
Wolska policja prowadzi śledztwo w tej sprawie. Mundurowi na miejscu wypadku wstępnie przyjęli, że zawinił kierowca osobówki, który nie ustąpił pierwszeństwa.
- Ta wersja może się oczywiście zmienić w toku śledztwa - wyjaśnia Banaszewska. Wiadomo, że kierowca kii był trzeźwy. Jeśli potwierdzi się, że to on spowodował wypadek, może trafić za kraty nawet na 8 lat.