Bezwzględna zbrodnia na przystanku tramwajowym przed centrum handlowym wstrząsnęła całą Polską. Tragedia rozegrała się w lutym. Andrzej Struj, który tego dnia miał wolne wracał właśnie z zakupami gdy spostrzegł dwóch chłopców. Przeklinali i zachowywali się jak hołota, więc zwrócił im uwagę.
To nie spodobało się Mateuszowi N. i Piotrowi R. Kiedy policjant wsiadł do tramwaju rzucili w okno koszem na śmieci. Struja poprosił motorniczego, by się zatrzymał i wyszedł do wandali.
Przeczytaj koniecznie: Zabójstwo policjanta - tak zginął Andrzej Struj (symulacja)
Łobuzy, notowane już za rozboje, groźby i znieważanie stróży prawa od razu dopadły policjanta. Piotr R. zaczął się mocować z policjantem, a Mateusz N. wyjął 20-centymetrowy nóż i wbił go Strujowi prosto w serce. Wyciągnął i dźgnął znowu. Policjant osunął się na ziemię. Zmarł mimo natychmiastowej reanimacji.
Jeden z morderców wpadł w ręce policji od razu, drugi kilka godzin po napadzie. Obaj od razu usłyszeli zarzuty zabójstwa. Po ponad pół roku od śmierci asp. Andrzeja Struja Prokuratura Rejonowa Warszawa-Wola skierowała do sądu akt oskarżenia przeciwko zabójcom funkcjonariusza. Grozi im nawet dożywotnia odsiadka. Obaj początkowo przyznali się do winy, ale szybko wycofali się z tego i utrzymują, że nie powinni ponieść kary za zabójstwo policjanta.
Patrz też: Pogrzeb Andrzeja Struja - pożegnanie policjanta-bohatera (ZDJĘCIA)