- Informację o włamaniu dostaliśmy od księdza z parafii, który wcześnie rano pojawił się jako pierwszy, by otworzyć kościół. Kapłan zobaczył, że nie ma skarbonki, a drzwi do zakrystii i te prowadzące do kaplicy są zniszczone - opowiada aspirant Dorota Tietz ze stołecznej policji. - Śledczy, którzy pracowali na miejscu, podejrzewają, że złodziej został w kościele po ostatniej mszy w sobotę. W nocy, kiedy już nikogo nie było w świątyni, splądrował ją. Otworzył skarbonkę, przeszukał też zakrystię. Wyszedł niezauważony nocą, bo najprawdopodobniej znalazł klucze i nimi otworzył sobie drzwi - dodaje policjantka.
Z kościoła zniknął również sprzęt nagłaśniający używany podczas nabożeństw. Złodziej próbował bezskutecznie sforsować sejf i zdemontować cenną figurę Matki Bożej Loretańskiej. Na szczęście nie dał rady i zabytek pozostał w kaplicy.
Msze odbywały się wczoraj normalnie, ale księża z parafii oraz wierni są wstrząśnięci. - Najbardziej zniszczone są 300-letnie drzwi do zakrystii - mówi ksiądz rektor Jacek Siekierski (43 l.). - Złodziej próbował dostać się nimi do słynącej łaskami figury Matki Bożej Loretańskiej przywiezionej do nas w XVII wieku. Musimy teraz wymienić zamki, bo złodziej uciekł z kluczami. Zniszczona jest ważąca sto kilo dębowa skarbonka, której zawartość skradł włamywacz - dodał ksiądz rektor.