Rodzice małego Jasia wciąż mają w pamięci siedem najcięższych dni ich życia. Tuż przed Wigilią 2008 roku ich 3,5-letni synek nagle zachorował na ospę. W Wigilię doszedł ból nogi, potem bardzo wysoka gorączka. Gdy wyniki wykonanych prywatnie badań krwi okazały się bardzo złe, pojechali do szpitala.
- Przez kilka dni jeździliśmy z Jasiem między lecznicami, słuchając poleceń kolejnych lekarzy, którzy nie wiedzieli, jak pomóc naszemu synkowi - mówi Anna Kęsicka, mama Jasia.
Dopiero w szpitalu przy Litewskiej, po sugestii ojca dziecka, medycy odkryli, że ma sepsę. Jaś trafił na oddział intensywnej opieki, gdzie lekarze ocenili jego stan jako agonalny. Przez kilka godzin walczyli o jego życie, niestety, bez skutku. - Mojego syneczka oglądało wcześniej blisko dziesięciu lekarzy. Wystarczyło, by któryś podał mu antybiotyk - mówi pani Ania.
Rodzice Jasia złożyli zawiadomienie do prokuratury i skargę do Okręgowego Sądu Lekarskiego. W obu procesach opinie biegłych są druzgocące - działania sześciu lekarzy ze szpitali przy Niekłańskiej, Wolskiej i Litewskiej były nieprawidłowe.
- Ci lekarze nadal leczą dzieci. Nie obchodzi mnie, czy trafią do więzienia. Zależy mi na tym, by stracili prawo wykonywania zawodu, bo mogą w ten sam sposób traktować innych pacjentów - mówi pani Ania.
Prokuratura w maju skierowała do sądu akty oskarżenia przeciwko lekarzom. A sąd lekarski? Choć w styczniu miną cztery lata od tragedii, do dziś odbyły się jedynie trzy jego posiedzenia. Wczoraj dwoje lekarzy otrzymało naganę i upomnienie. Pozostała czwórka nadal czeka na werdykt, a w styczniu sprawa się przedawni. - Ci lekarze nie przychodzą na przesłuchania i po prostu liczą na zmęczenie materiału - mówi pani Ania, która twierdzi, że sami pracownicy izby radzili jej, by pilnowała tej sprawy, bo lekarze będą robić wszystko, by doprowadzić do jej przedawnienia.
Okręgowa Rada Lekarska nadzorująca lekarski sąd twierdzi, że przewlekłość postępowania to wina... ministra zdrowia. - Ministerstwo nie zrefundowało nam kosztów administracyjnych za ubiegły rok. Lekarze nie będą się przecież sami składać na to, żeby sądzić swoich kolegów - mówi bez ogródek Mieczysław Szatanek, prezes ORL.
Strona poświęcona pamięci JASIA OLCZAKA - jasolczak.pl