- To był wielki Polak, mądry człowiek i dobry polityk. To rzadko się zdarza, więc nie wyobrażam sobie, że mogłoby mnie tu nie być - mówiła Teresa Witanowska (74 l.), która w niedzielę oglądała mszę żałobną na telebimie ustawionym na placu Zamkowym. Pani Teresa nie kryła wzruszenia. - To była ważna dla mnie postać. Podobnie myślą też młodsi warszawiacy, którzy oddawali hołd zmarłemu premierowi. - Bez niego Polska nie byłaby tu, gdzie jest dzisiaj - mówił z kolei Piotr Onyszkiewicz (30 l.). - Przyszedłem zobaczyć, jak wygląda pogrzeb tak znanej osoby - przyznał nieśmiało Bartosz Świerczewski (20 l.), który o Mazowieckim uczył się nie tak dawno w liceum.
Autokary z uczestnikami mszy odjechały około godz. 13 z placu Zamkowego do Lasek. Tam na kameralnym cmentarzu obok swojej żony Ewy spoczął Tadeusz Mazowiecki.
Dzień wcześniej podniosła atmosfera pożegnania trwała również na Trakcie Królewskim. 4,5 tysiąca osób w sobotę wpisało się do księgi kondolencyjnej, która została wyłożona w Sieni Wielkiej Pałacu Prezydenckiego. Aby dojść do niej i uklęknąć przed trumną z ciałem, trzeba było poczekać kilka godzin przed pałacem. Kolejka ciągnęła się kilkaset metrów. I nawet mimo prób prowokacji ze strony środowisk narodowych nie udało się zakłócić atmosfery uroczystego pożegnania.
ZOBACZ TEŻ: Michał Żebrowski znów został tatą
Piotr Onyszkiewicz (30 l.):
- Przyszedłem na pogrzeb, bo to dzięki m.in Tadeuszowi Mazowieckiemu nasz kraj udało się zmienić na lepsze.
Teresa Witanowska (74 l.):
- Musiałam tu być. Bo Tadeusza Mazowieckiego wspominam jako wybitnego ale i bardzo przyzwoitego polityka i człowieka.
Bartosz Świerczewski (20 l.):
- O tym polityku uczyłem się w szkole. Dlatego przyszedłem go pożegnać i zobaczyć jego ostatnią drogę.