W tej chwili mężczyzna ukrywa się przed depczącym mu po piętach kuratorem sądowym i mówi, że nie zamierza oddać ukochanych synów ich matce.
Dramat w rodzinie pana Rafała zaczął się trzy lata temu. Z opowieści mężczyzny wynika, że jego żona Anna (29 l.) zaczęła znęcać się nad nim. - Biła mnie. Ona w tej chwili waży ponad sto kilogramów. W życiu bym sobie z nią nie poradził - wyznaje ze wstydem mężczyzna. - Wielokrotnie zgłaszałem na policję, że żona się nade mną znęca, ale bez rezultatu - ubolewa pan Rafał.
W końcu para postanowiła się rozwieść. Problem w tym, że sprawa rozwodowa ciągnie się od 2006 roku. Przez cały ten czas chłopcy mieszkali u matki, a ojciec mógł się z nimi widywać tylko w wyznaczonych przez nią terminach. - Nie mogłem patrzeć na to, jak moi synowie cierpią. Chłopcy zanosili się płaczem na samą myśl o tym, że mają wrócić do matki, która ich bije - opowiada mężczyzna. - Wtedy postanowiłem, że po kolejnym spotkaniu nie odwiozę ich do żony - wyznaje Rafał Lewicki.
Zdesperowany ojciec wcielił swój plan w życie. Lewicki wsadził Igorka i Adriana do samochodu i wyjechał z Ostródy. Najpierw dotarł z dziećmi do Warszawy, by prosić o pomoc rzecznika praw dziecka. Później zniknął, a jego poszukiwaniem zajął się wymiar sprawiedliwości. Jak najszybszego zlokalizowania męż-czyzny i dzieci chce ostródzka prokuratura, do której wpłynęło zawiadomienie matki o uprowadzeniu dzieci.
- W tej chwili prowadzimy postępowanie w tej sprawie - wyjaśnia szef Prokuratury Rejonowej w Ostródzie Ryszard Maziuk. - Dzieci powinny wrócić do matki, bo to jest zgodne z postanowieniem sądu - dodaje rzecznik.
Matka uprowadzonych chłopców nie chce komentować sprawy. - Dopóki nie odzyskam dzieci, nie będę na ten temat rozmawiała - ucina rozmowę z nami.