Intuicja nie myliła Leokadii W. Kobieta wprawdzie nie ma prawniczego wykształcenia, ale wydedukowała, że córka tym razem nie wyjdzie z aresztu. Na pewno nie po tym, co zrobiła. Uciekła przecież spod kontroli policji i ukrywała się pod jednym dachem z podstarzałym pedofilem i młodym włóczęgą na wsi pod Białymstokiem.
Dlatego też nim sąd zdecydował o losie Waśniewskiej, jej matka pojawiła się pod aresztem śledczym w Katowicach, dzierżąc w dłoniach ciężkie pękate siatki .
Co w nich było? - Nie mogę udzielać żadnych informacji na temat tej podejrzanej, ona sama to zastrzegła - przypomina Artur Piszczek, rzecznik prasowy katowickiego aresztu śledczego. - Przed świętami do aresztu trafia co dzień kilkadziesiąt paczek, osadzeni dostają nawet telewizory. Być może była to paczka odzieżowo-higieniczna, a być może żywnościowa - dodaje.
Waśniewska w areszcie sprawuje się wzorowo. Świadczy o tym fakt, że dostała już drugą paczkę w ciągu miesiąca (standardowo przysługuje jedna na kwartał). Rzecznik aresztu nie chce tego jednak komentować. - Nie jest wykluczone, że podejrzana dostała na to zgodę - dodaje Piszczek.
Prawdopodobnie Waśniewska dostała od matki praktyczne rzeczy, czyli środki czystości i bieliznę. Najbardziej pożądana w areszcie waluta - papierosy, nie mogą być wnoszone do aresztu (w obawie przed przemytem grypsów). Leokadia mogła je kupić w kantynie i dopiero wtedy przekazać córce.
Regulamin zabrania też przekazywania aresztantom substancji płynnych (żegnaj, świąteczny barszczu) oraz sypkich (żadnych kutii!). W paczce nie może też być puszek. Można natomiast przynieść ciasto, ale bez pilnika - bo ten wykryje wykrywacz metali...
*Rakieta w więziennym slangu oznacza paczkę, którą osadzony otrzymuje od najbliższych