Finał najgłośniejszego procesu w Polsce! Katarzyna Waśniewska (23 l.) jest winna zabójstwa swojej półrocznej córeczki Madzi - uznał wczoraj Sąd Okręgowy w Katowicach i skazał ją na 25 lat więzienia. - Chciała pozbyć się dziecka i zaplanowała to. Sama zabiła, sama też zakopała zwłoki - uzasadniał wyrok przewodniczący składu orzekającego sędzia Adam Chmielnicki.
Katowicki sąd przeżywał wczoraj oblężenie. Na ogłoszenie wyroku zarezerwowano jego największą salę. Ale i tak dziennikarze, prawnicy, studenci prawa ledwo się w niej zmieścili. Katarzyna Waśniewska została przywieziona z aresztu punktualnie o godz. 11.30. Kiedy wysiadała z więźniarki, nie było po niej widać emocji. Wpatrzona w swoje buty weszła do budynku sądu. Po 15 minutach usłyszała wyrok: Winna. 25 lat więzienia. Nawet nie drgnęła, nie uroniła łzy. Uzasadnienia słuchała z oczami wbitymi w podłogę.
>>> Wyrok zbyt łagodny! 95 procent Czytelników Se.pl: chce dożywocia dla Waśniewskiej
- Zaplanowała zabójstwo Magdaleny, po czym zrealizowała swój plan - mówił sędzia Chmielnicki. Precyzyjnie, krok po kroku przytaczał dowody, zeznania świadków i wyniki ekspertyz biegłych, które świadczyły o winie i motywach oskarżonej. A motywem zabójstwa była chęć powrotu do stylu życia sprzed zajścia w ciążę, beztroskiego i wesołego. Bo Waśniewska była przekonana, że niechciane narodziny dziecka zrujnowały jej plany na przyszłość.
Zanim zamordowała dziecko, najpierw sprawdzała w Internecie, jak zabić bez śladów i uniknąć odpowiedzialności. Kluczowe dla sądu były wyniki badań histopatologicznych, przeprowadzonych przez specjalistów medycyny sądowej. Wynikało z nich jasno, że śmierć Madzi nie nastąpiła w wyniku upadku dziecka na próg mieszkania, jak utrzymywała Waśniewska, ale "na skutek ostrego niedotlenienia w wyniku gwałtownego duszenia". Usta i nos dziecka zostały zakryte na kilka minut. Opinia biegłych bezspornie wskazuje celowość takiego działania.
>>> Sąd: Katarzyna W. zamordowała! [WIDEO]
O winie Waśniewskiej świadczy też jej zachowanie bezpośrednio po śmierci dziecka. - Nie poinformowała służb medycznych, nie wezwała pomocy, mimo iż miała w tej kwestii wiedzę wyniesioną z zajęć szkolnych - uzasadniał sędzia. Spokojnie wyszła z domu ze zwłokami dziecka w wózku i ukryła je w parkowych ruinach. - Jesteśmy pewni, że dokonała zarzuconego jej zabójstwa. Po procesie mamy stuprocentową pewność. Gdybyśmy byli przekonani o jej winie na 99 procent, toby została uniewinniona. Nie znaleźliśmy też dowodów, by ktoś jej w zbrodni pomagał. Sama zabiła, sama też zakopała zwłoki - podkreślił sędzia Chmielnicki. Sąd uznał, że Katarzyna Waśniewska winna jest także zawiadomienia o niepopełnionym przestępstwie. Skazał ją za to na rok pozbawienia wolności. Kara łączna wynosi 25 lat, o warunkowe wcześniejsze zwolnienie będzie mogła się ubiegać po 15 latach. Została również obciążona kosztami sądowymi w wysokości ok. 120 tys. zł. Wyrok nie jest prawomocny.
Arkadiusz Ludwiczek, obrońca: będę apelował!
- Będziemy apelować, najpierw jednak wystąpimy o pisemne uzasadnienie wyroku. Ten wyrok to nie jest ani klęska, ani porażka, to dopiero pierwszy etap tej sprawy. Będziemy walczyć o uniewinnienie mojej klientki. Liczę, że sąd wznowi przewód sądowy.
Prokurator Zbigniew Grześkowiak:
Wyrok jest sukcesem
- Ten wyrok jest sukcesem wymiaru sprawiedliwości. Dziękuje prokuratorom, technikom i wszystkim, którzy przy tej sprawie pracowali. Niewykluczone, że będę apelował. Uważam, że istnieją przesłanki do kary dożywocia, o którą wnioskowałem.
To przekonało sąd: Nie chciała ciąży, nienawidziła dziecka
Sędzia Adam Chmielnicki w uzasadnieniu wyroku krok po kroku obnażał motywy morderstwa, którego dopuściła się Katarzyna Waśniewska. Wskazał, że nie chciała dziecka. - Ciąża była dla niej obciążeniem, zarówno pod względem fizycznym, jak i emocjonalnym. Nie była to ciąża planowana, chciana, która jest spełnieniem marzeń. Przekreślała jej ambitne plany na przyszłość - mówił sędzia Adam Chmielnicki.
Planowała zabójstwo, by znów być wolna
W pamiętniku pisała, że dziecko to "wyniszczający ją cyborg". Znów chciała cieszyć się życiem, ale na drodze do tego stanęła jej Madzia. Dlatego postanowiła się jej pozbyć. - Po wytyczeniu celu, jaki by nie był, konsekwentnie dąży do jego realizacji, nie licząc się także z potencjalnymi zagrożeniami - mówił o Waśniewskiej sędzia.
Wolała zabić, niż oddać komuś dziecko, bo dbała o swój wizerunek
Sędzia Adam Chmielnicki wyjaśniał, dlaczego jego zdaniem Waśniewska wolała zabić dziecko, niż oddać je do adopcji. Wyjaśnił, że to byłoby źle postrzegane przez rodzinę, odbierana byłaby jako osoba, która sobie nie radzi. - Bardzo ważne było dla niej, jak postrzega ją otoczenie - argumentował sędzia.
Pytała w Internecie: "Jak zabić bez śladu?"
Śmierć Madzi nie była wypadkiem, była zaplanowana. Sędzia przypomniał, że Waśniewska szukała w Internecie wskazówek, które miały jej pomóc w zabójstwie dziecka. W sieci interesowały ją tematy zbrodni bez kary, zabójstwa bez zostawiania śladów. Sprawdzała też wysokość zasiłku pogrzebowego. W Internecie oglądała również strony z dziecięcymi trumnami, cenami kremacji ciała.
Starannie zatarła ślady zabójstwa
Waśniewska przemyślała, jak i gdzie ukryć ciało Madzi. By nie zniszczyć rąk, wzięła ze sobą robocze rękawiczki. Potem z zimną krwią i bez emocji rozmawiała z mężem o prozaicznych sprawach. - Pojawia się pytanie, czy matka, która godzinę wcześniej straciła swoje dziecko w wyniku tragicznego wypadku i w szoku postanowiła zakopać zwłoki (...) byłaby zdolna do przeprowadzenia spokojnej, niewywołującej żadnych obaw rozmowy z osobą, która ją dobrze znała. W ocenie sądu z psychologicznego punktu widzenia to teza trudna do obrony - mówił sędzia.
Madzi nie zabiły upadek ani choroba, tylko matka Według sędziego opinia biegłych kategorycznie wskazała, że przyczyną śmierci dziecka było uduszenie. Takich zmian w organizmie nie mogły Zostawić upadek ani choroba dziecka.
Katarzyna nie dostała dożywocia, bo nie działała ze szczególnym okrucieństwem. - Sąd ma dbać nie o spełnianie społecznych oczekiwań, ale o to, by kara była adekwatna i racjonalna - mówił sędzia, odnosząc się do tego, że wydał wyrok 25 lat więzienia, a nie dożywocia, jak chciał prokurator. - Kara 25 lat więzienia jest adekwatna do stopnia winy i osobowości sprawcy; dożywocie to za dużo, a sankcja od 8 do 15 lat więzienia to za mało - dodał.