Przed Pałacem Prezydenckim przybywa demonstrantów, którzy nie mogą się pogodzić z faktem, że symbol katastrofy smoleńskiej został usunięty z chodnika na Krakowskim Przedmieściu. Szef Kancelarii Prezydenta, Jacek Michałowski potwierdził, że krzyż zabrano do kaplicy i ustawiono tuż przy tablicy upamiętaniającej śp. Pierwszą Parę i zmarłych pracowników Kancelarii.
Nie było żadnych uroczystości, przemówień, konsultacji z samozwańczymi obrońcami krzyża. Zabrakło księdza, który poświęciłby krzyż na drodze do Pałacu. Jak podkreśla Michałowski była to "niezależna decyzja Kancelarii".
Przeczytaj koniecznie: Gdzie jest krzyż? Krzyż zniknął sprzed Pałacu Prezydenckiego
Oburzenia sposobem w jaki zabrano krzyż nie kryje Małgorzata Wasseramann, córka posła PiS.
- Jestem w tak dużym szoku, że aż trudno mi zebrać myśli. To, co się stało jest haniebne - mówiła w rozmowie z tvn24.
- Podstępnie, pod osłoną nocy, bez dialogu. Tak się nie zabiera krzyża - stwierdziła Małgorzata Wassermann. Dodała też, że usunięcie krzyża pokazało, iż państwo na siłę stosuje
rozwiązania, nie licząc się z opinią społeczną.
- My niczego nie chcemy. Tylko ten jeden krzyż, który został postawiony w zrywie serc, w czasie największej żałoby - obwieściła, podkreślając, że nie potrzeba innych symboli upamiętniających katastrofę.
Zdaniem córki posła PiS władza wywołała konflikt o krzyż, by odwrócić uwagę od smoleńskiego śledztwa.
Patrz też: Małgorzata Wassermann: Wierzę, że mój ojciec żyje gdzieś w Rosji