Wstyd! Radosław Sikorski (45 l.), szef polskiego MSZ, nie umie się zachować. Gdy podczas ulewy w Chicago dobroduszny boy hotelowy z poświęceniem chronił go przed deszczem, nie dostał za to nawet centa napiwku. - Wasz minister to sknera - żalił się "Super Expressowi" czarnoskóry Stan.
Minister Sikorski do Stanów Zjednoczonych przyleciał na zaproszenie polskiego konsulatu. Spotkał się z kandydatem na prezydenta USA Johnem McCainem (72 l.), a w Chicago, w czterogwiazdkowym hotelu Intercontinental wygłosił wykład o stosunkach amerykańsko-europejskich. Gdy wychodził, lało jak z cebra. Wtedy Stan, boy hotelowy, służąc wielkim parasolem, odprowadził polityka do samochodu, dzięki czemu nasz minister nie zniszczył swojej starannej fryzury. Nie usłyszał nawet "dziękuję".
- Są zasady dobrych obyczajów, które mówią, że za takie usługi powinniśmy wręczyć napiwek - mówi nam Małgorzata Koszalew, specjalistka ze Szkoły Etykiety "Finesse". - Jeżeli nie minister, to kwestię tę powinien uregulować ktoś z personelu polityka - wyjaśnia. - W małym hoteliku, w niewielkiej miejscowości wręcza się mniejszą sumę. W większych miastach i lepszych hotelach będzie to stosunkowo więcej. W tej sytuacji powinno to być nawet 7-10 dolarów - tłumaczy nam specjalistka. Wstyd, panie ministrze. Za usługę trzeba płacić. Przecież boy hotelowy żyje właśnie z napiwków.