- To było przebicie - tłumaczy Lech Drzewiecki z bydgoskiego oddziału ENEI. Jego zdaniem zawiniła stara instalacja. Przewody, które iskrzyły, musiały być za blisko rur z wodą.
Dramat rozegrał się o poranku. Beata Tymińska sprzątała właśnie łazienkę. Polerowała zlew, umyła lustro i podłogę. - Nagle, kiedy dotknęłam prysznicowego węża, poczułam potężne uderzenie - opowiada kobieta. - Pociemniało mi w oczach, upadłam, tracąc przytomność.
Przeczytaj koniecznie: Ełk: Koń sąsiada kopnął 10-miesięczne dziecko
Dłoń porażona prądem zamieniła się w otwarta ranę. Zaalarmowany hałasem w łazience na pomoc matce przybiegł Tomasz. Złapał kobietę za ramiona i pociągnął do siebie. Oderwał ją od węża, sam jednak dostał niewiarygodnie mocne kopnięcie. - Myślałem, że już po mnie - wspomina. Na szczęście i dla niego, i dla matki skończyło się tylko na poparzeniach i siniakach.
Oboje trafili do szpitala. Kiedy wrócili do domu, czekała na nich ekipa elektryków. - Będziemy wymieniać stare kable - obwieścili. - Szkoda tylko, że tak późno - skwitowała pani Beata. Wypadek w domu państwa Tymińskich bada policja.
- Prowadzimy postępowanie pod kątem artykułu 160 kodeksu karnego, czyli narażenia na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia lub ciężkiego uszczerbku na zdrowiu - mówi nadkomisarz Maciej Daszkiewicz z bydgoskiej policji.