Rosyjski wymiar sprawiedliwości jest srogi wobec tych, którzy próbują z niego drwić lub oszukać. Prokuratorzy z Moskwy domagają się przesłuchania pielgrzymów, którzy w październiku byli na polanie gdzie rozbił się prezydencki tupolew. Chcą wiedzieć czy nikt nie zabrał do Polski żadnych pamiątek. Wojskowa Prokuratura dostała wniosek w tej sprawie.
Wśród uczestników wycieczki do Smoleńska znalazły się m.in. Zuzanna Kurtyka, wdowa po prezesie IPN oraz Magdalena Merta, wdowa po wiceministrze kultury. Jak informuje tvn24 żona tragicznie zmarłego Janusza Kurtyki nie zgodziła się na zeznania. Dlaczego?
Przeczytaj koniecznie: Wdowa w Smoleńsku: Przez przyjazd prezydentowej nie można się normalnie modlić
Polscy śledczy uprzedzili ją bowiem, że na terytorium Rosji za składanie fałszywych zeznań, bądź odmowę ich złożenia grożą kary pieniężne, zatrzymanie lub areszt. - Można też dostać dwa lata pobytu w łagrach, co w kodeksie karnym Federacji Rosyjskiej całkiem dobrze funkcjonuje – podkreśla Kurtyka.
Czy należy przez to rozumieć, że wdowa po szefie IPN zabrała „pamiątkę” ze Smoleńska i boi się konsekwencji? Strona rosyjska uspokaja jednak, że za przetrzymywanie szczątków samolotu czy rzeczy osobistych ofiar nic nie grozi pielgrzymom... w przeciwieństwie do fałszywych zeznań.