Od zaprzysiężenia Tuska minęły wczoraj równo dwa miesiące. W tym czasie leciał on rządowym embraerem 14 razy, z czego 11 lotów było na trasie Warszawa-Gdańsk.
RMF FM, które przyjrzało się lotom premiera, policzyło, że podróż na tej trasie w obie strony kosztuje Polaków 22 tys. zł. W ciągu dwóch miesięcy Tusk leciał do Gdańska 4 razy i 7 razy wracał embraerem do stolicy.
Podatnicy zapłacili więc za wypady premiera ok. 120 tys. zł. Przy okazji fundowaliśmy lot nie tylko premierowi, ale także postronnym osobom. W grudniu "SE" nakrył Tuska, jak na pokład rządowego samolotu zabiera chłopaka swojej córki - Staszka Cudnego (24 l.).
Wczoraj Tusk nie odniósł się do tych podróży. Za to użalał się na konferencji prasowej, jak bardzo jest zapracowany. - W 2008 r. wziąłem jedenaście dni urlopu, w 2009 r. - dziesięć, w 2010 r. - dziewięć, a w 2011 r. pięć - wyliczał skrupulatnie szef rządu.