Któż by się spodziewał, że w trakcie wizyty wicemarszałka Sejmu Jerzego Wenderlicha w Kirgistanie dojdzie tam do tak poważnych rozruchów i próby zamachu stanu! A jednak! Jak nam opowiada polityk Sojuszu, kiedy wraz z kilkoma tamtejszymi politykami udawał się do miasta Dżalalabad, dostał informację o próbie przejęcia kirgiskiego parlamentu przez zamachowców. - Doszły do nas informacje, że trwają tam jakieś poważne rozruchy, pozamykano więc przełęcze, aby ci zamachowcy nie mogli się przedostać do parlamentu. Następnego dnia, kiedy miałem spotkania w Biszkeku, parlament był już otoczony przez policję oraz specjalne, uzbrojone jednostki. Sytuacja była dynamiczna. Nie bałem się jednak - opowiada nam świadek dramatycznych wydarzeń, Jerzy Wenderlich. Dlaczego doszło do próby przejęcia parlamentu siłą? Jak się okazało, zamachowcom chodziło o próbę upaństwowienia kirgisko-kanadyjskiej kopalni złota Kumtor. Na szczęście naszemu marszałkowi nic się nie stało, wrócił do Polski cały i zdrowy.
Wenderlich przeżył zamach w Kirgizji
Uzbrojone po uszy jednostki specjalne, policja pilnująca przed zamachowcami wejść do parlamentu oraz towarzyszące temu uliczne rozruchy - takie sceny rozgrywały się niedawno w Biszkeku - stolicy Kirgistanu, gdzie opozycja chciała siłą przejąć władzę. A w centrum tego wszystkiego dzielny marszałek Sejmu Jerzy Wenderlich (58 l.), który akurat w tym czasie przebywał z wizytą w tym kraju.