- Bez niego nie dałabym sobie rady - opowiada wdzięczna kobieta. - Pan Zygmunt uratował mnie i moją maleńką Ewunię - dodaje z uśmiechem.
Kiedy Ewcia zaczęła pchać się na świat, nikomu do śmiechu jednak nie było... Pani Monika dopiero wróciła ze szpitala, w którym przebywała, bo jej trzecia ciąża była zagrożona. W środku nocy obudziło ją dziwne przeczucie.
- Nic mnie nie bolało, ale intuicja podpowiadała mi, że to może się wydarzyć - mówi młoda mama. Poprosiła więc męża, żeby zadzwonił na pogotowie. Ale karetka nie przyjeżdżała... Wtedy zapadła szybka decyzja - trzeba obudzić sąsiada... weterynarza. Potem wszystko potoczyło się błyskawicznie. - To trwało może 5 minut - opowiada pani Monika, a pan Zygmunt dodaje, że jego rola w zasadzie polegała na asystowaniu i... przecięciu nożykiem pępowiny.