Wiara w Boga się opłaca!

2009-04-02 7:00

Jak odnaleźć w Bogu sens życia tłumaczy Jan Maria Szewek z zakonu franciszkanów

SE: W filmie "Europa Europa" jest taka scena - w radzieckim sierocińcu wychowawczyni każe dzieciom poprosić Boga o cukierki. Dzieci wykonują polecenie i... nic się nie dzieje. Potem każe poprosić o to samo Stalina. "Towarzyszu Stalin, daj nam dużo cukierków" - krzyczą chórem dzieci i po chwili z otworu w suficie wysypują się góry słodkości. Ojcze, czy wiara w Boga się opłaca?

Ojciec Jan Maria Szewek, franciszkanin: - Nagrodą za wiarę i przestrzeganie praw bożych jest zbawienie wieczne. Cała wieczność w szczęściu, więc chyba się opłaca.

- No tak, ale żeby zrozumieć, jak cenna jest nagroda, trzeba uwierzyć w istnienie tej nagrody, a więc w istnienie samego Boga. Czy człowiek wierzący może zadawać pytania, może próbować logicznie tłumaczyć prawdy wiary?

- Wiara to jest łaska, którą daje nam Pan Bóg, ale to nie znaczy, że nie powinniśmy próbować jej zrozumieć. Jak pracowałem z młodymi ludźmi, to im mówiłem, co jest pocieszające w naszej wierze. Mianowicie to, że nie wszystko da się wytłumaczyć naukowo, ale nie da się też naukowo podważyć, zaprzeczyć. Wiara i rozum nie są ze sobą sprzeczne, tylko są pewne tajemnice, przed którymi nauka rozkłada ręce, nie jest w stanie udowodnić pewnych rzeczy doświadczalnie. I pewne rzeczy musimy przyjąć na wiarę. Bo gdyby wszystko dało się udowodnić, to nasza wiara nie byłaby już wiarą, ale kolejną nauką. Dlatego właśnie wśród wierzących są ludzie prości i bardzo, bardzo wykształceni.

- Gdyby przyszedł do ojca niewierzący i zapytał o jakieś dowody na istnienie Boga, co by ojciec mu odpowiedział?

- Niech pan zobaczy, jak doskonale jest zbudowana zwykła pszczoła czy mrówka albo komórka pod mikroskopem. Czegoś tak doskonałego nikt nie jest w stanie stworzyć. Cały świat przyrody: rośliny, zwierzęta, wreszcie człowiek są dowodami na istnienie Boga. Pewnie dlatego według statystyk wśród wierzących naukowców jest najwięcej przyrodników. Oni obcują z cudami bożymi na co dzień. W ogóle łatwiej jest wierzyć ludziom, którzy mają dostęp do pewnych tajemnic.

Ja też tego doświadczam. Im dłużej jestem w zakonie, im dłużej studiuję, tym mam więcej dowodów na istnienie Boga. Że Bóg musi za tym wszystkim stać. Odkąd pamiętam, zawsze wierzyłem. Ale sam się łapałem na tym, że nie zawsze było mi łatwo wierzyć Panu Bogu. Przychodziły takie momenty, że musiałem wybierać między różnymi drogami. Byłem wtedy jak sparaliżowany. Co mi się bardziej opłaca - pytałem siebie i Pana Boga, co będzie dla mnie lepsze. Dlatego czasami żyłem w stresie. Wtedy zrozumiałem, że nie wystarczy wierzyć w Boga, trzeba też wierzyć Bogu. Powrócił u mnie pokój. Zniknął paraliż.

Ale Pan Bóg dał nam rozum i wolną wolę, więc nie wystarczy się tylko modlić. Bo jeśli będziemy się modlić i nic więcej nie robić, to Pan Bóg nam nie pomoże. To jak w tej anegdocie, jak to pewien człowiek modlił się gorliwie codziennie: Panie Boże, daj mi wygrać w totka. W końcu Pan Bóg się zniecierpliwił i powiedział: Daj mi szansę, wypełnij kupon.

- Dlaczego Bóg nie pokaże się całemu światu, tak po prostu. Przecież gdyby największe telewizje świata transmitowały jego kazania albo cuda, których dokonuje, wszyscy by uwierzyli. Bez wyjątku.

- Pan Bóg nas kocha i nie chce, byśmy kochali go pod przymusem. Pan by chciał, żeby żona kochała pana tylko dlatego, że przystawia jej pan do głowy pistolet? Pan Bóg się nie narzuca, nie jest nachalny. Poza tym nawet gdyby, tak jak pan mówi, przyszedł na ziemię i pokazał swoją potęgę, nie wszyscy by uwierzyli. Przecież Pan Jezus przez lata chodził po ziemi i nawet ci, którzy na własne oczy widzieli Jego cuda, nie uwierzyli Mu, nie poszli za Nim.

Zresztą cuda zdarzają się nadal, np. te wszystkie cudowne uzdrowienia w Louredes czy Fatimie. Bóg cały czas przemawia. Tylko nie każdy człowiek chce w to uwierzyć. Bo niektórym ludziom czasami jest wygodnie żyć bez wiary, bez zobowiązań, etc.

- Mówi ojciec, że Pan Bóg nie jest nachalny, ale bywał taki. Przecież ukarał ludzi potopem, zniszczył Sodomę i Gomorę...

- Każdy mądry i kochający rodzic, by wychować swoje dziecko, stosuje kary i nagrody. Podobnie czyni Pan Bóg, tyle że kary służą tylko temu, by człowiek stał się lepszy. Poza tym trzeba pamiętać, że w Starym i Nowym Testamencie jest mnóstwo gatunków literackich. Tak naprawdę nie wiemy, jak te kary wyglądały. Prosty przykład, którego używam, tłumacząc to dzieciom: Pan Bóg w 6 dni stworzył świat, a siódmego dnia odpoczywał. Gdyby ktoś się zastanowił, to zapytałby, co to za Stwórca, który już po 6 dniach się zmęczył? I co to za Stwórca, który potrzebował aż 6 dni, by stworzyć świat? Ale my musimy wiedzieć, że Pismo jest kierowane do różnych adresatów. Wśród nich są ludzie wykształceni i niewykształceni. Dzieci i starcy. Ten sposób opowiadania został stworzony dla ludzi niewykształconych. Trzeba rozróżnić symbole od historiografii. Dziś jest podobnie: jeśli ktoś mówi, że wraca za minutkę, to nie znaczy, że to będzie 60 sekund.

- Myślę, że łatwiej wierzyć w Boga, kiedy doświadczy się cudu. Na przykład cudownego uzdrowienia. O wiele trudniej, kiedy się cierpi, a ten cud nie nadchodzi.

- Trzeba pamiętać, że prawdziwa wiara polega na szukaniu Boga i dążeniu do zjednoczenia z Nim, do osiągnięcia nieba, szczęścia wiecznego. Trzeba zawierzyć, że wszystko, co się stanie się po drodze, wszelkie cierpienia, które nas na niej spotkają, jesteśmy w stanie znieść z Bożą pomocą, że ma to sens w ostatecznym rozrachunku. Pan Bóg nie daje większego cierpienia ponad nasze możliwości. Pracowałem w Dolnośląskim Centrum Onkologicznym, tuż po święceniach, przez dwa lata. Widziałem tam mnóstwo cierpienia. I powiem panu jedno: ci, którzy prosili o sakramenty, przystępowali do spowiedzi, cierpieli inaczej, jakby pogodniej i byli bardziej pogodzeni ze swoim losem niż ci, którzy nie chcieli przyjmować sakramentów. Pamiętam kobietę, która była bardzo ciężko chora, ale przystępowała codziennie do komunii śwętej. Pewnego dnia zapadła w śpiączkę. Wszyscy myśleli, że to już koniec. Ale po kilku dniach odzyskała przytomność i pierwsze, o co poprosiła, to spotkanie z kapłanem. Wyspowiadała się, przyjęła sakramenty. Po wizycie księdza wkrótce umarła. Jej córka opowiedziała nam potem, że wcześniej jej mama odprawiła dziewięć pierwszych piątków miesiąca. A wiemy, że Pan Jezus obiecał św. Małgorzacie, że kto przez dziewięć pierwszych piątków miesiąca w stanie łaski uświęcającej przyjmie komunię świętą, nie umrze w stanie niełaski ani bez sakramentów. Teraz opowiadam o tym wszystkim dzieciom, bo czy to nie jest dowód na istnienie Boga? Nigdy nie spotkałem się wcześniej z taką wymowną historią z życia wziętą.

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki