W ubiegłym tygodniu rozpoczął się proces cywilny w tej sprawie. Grzeszczakowi takie dochodzenie swoich praw nie wystarcza i wniósł do sądu prywatny akt oskarżenia z kontrowersyjnego paragrafu 212 Kodeksu karnego, który przez wielu uważany jest za pozostałość po cenzurze. Swojego rozczarowania obrotem spraw nie kryje redaktor naczelny "Kuriera Słupeckiego".
- Artykuł o Eugeniuszu Grzeszczaku i jego synu przygotowywaliśmy starannie i rzetelnie. Na potwierdzenie naszych słów, że firma syna wicemarszałka wystawiała faktury dla PSL, mamy odpowiednie dokumenty. Gdybym mógł cofnąć czas, napisalibyśmy to samo - mówi Janusz Ansion (47 l.).
W spornym artykule napisał między innymi: "Pieniądze pozyskane z budżetu państwa, czyli nasze pieniądze, wędrują do rodziny". I to najbardziej rozwścieczyło ludowca. Eugeniusz Grzeszczak twierdzi bowiem, że jest zupełnie inaczej. Środki, które przelewano firmie Grzeszczaka juniora, miały być jego prywatnymi pieniędzmi, bo sam wpłacał na swoją kampanię i sam zbierał środki wśród znajomych i rodziny. Problem jednak w tym, że partie otrzymują z budżetu zwrot kosztów na kampanię wyborczą.