Piętrzące się kartony z rzeczami osobistymi, stosy dokumentów, książki, naprędce wrzucona do torby fotografia najbliższych. Tak jeszcze tydzień temu wyglądało biurko wicepremiera i ministra gospodarki Waldemara Pawlaka. To właśnie wtedy trwały najbardziej zacięte negocjacje pomiędzy Platformą Obywatelską a Polskim Stronnictwem Ludowym dotyczące reformy emerytalnej.
Ludowcy naciskali na premiera Donalda Tuska (55 l.), by ten przy planowanym wydłużeniu wieku pracy do 67 lat uwzględnił możliwość przejścia na wcześniejszą emeryturę o godnym wymiarze. Sprawa stanęła na ostrzu noża, a politycy PSL zdawali sobie sprawę, że ich dążenie do złagodzenia planów Tuska może doprowadzić do zakończenia współpracy z Platformą.
- Sytuacja była podbramkowa. Nikt nie wiedział, co może się wydarzyć. Kiedy szef zaczął się pakować, myśleliśmy, że to już koniec koalicji - zdradza w rozmowie z "Super Expressem" jeden z ludowców.
Obu partiom udało się jednak dogadać. Polskie Stronnictwo Ludowe poparło wydłużenie wieku emerytalnego do 67 lat, w zamian PO zgodziła się na wprowadzenie tzw. emerytury cząstkowej, na którą kobiety będą mogły przechodzić w wieku 62 lat, a mężczyźni w wieku 65 lat.