WICEPREZYDENCI miast ZARABIAJĄ WIĘCEJ niż prezydent Polski czy premier. Tak politycy PASĄ kolesi

2012-05-08 8:30

Wiceprezydenci polskich miast zarabiają więcej niż premier czy prezydent Polski. Poza pensjami samorządowców dostają krocie za zasiadanie w radach nadzorczych spółek. Nierzadko taka fucha przynosi im więcej pieniędzy niż oficjalna praca w Ratuszu! Oto jak urzędnicy doją państwo!

Z oświadczeń majątkowych samorządowców wynika, że najlepiej wcale nie zarabiają prezydenci, ale ich... zastępcy! Dla przykładu prezydent Warszawy Hanna Gronkiewicz-Waltz (60 l.) zarobiła w ubiegłym roku 290 tys. zł. Więcej od niej zgarnęli jej dwaj zastępcy: skarbnik miasta Mirosław Czekaj (49 l.) oraz wiceprezydent Jarosław Kochaniak (45 l.).

Ten pierwszy, jak podaje "Rzeczpospolita", zainkasował oprócz pensji z Ratusza dodatkowe 186 tys. zł. Zasiadając w radzie nadzorczej PKO BP, a także w Miejskim Przedsiębiorstwie Taksówkowym. Z kolei Kochaniak, mimo że zarobił w ubiegłym roku jako wiceprezydent miasta 324 tys. zł, to zasiada aż w 3 spółkach - MPWiK, SPEC oraz w Kupieckich Domach Towarowych - zgarnął dodatkowo 65 tys. zł!

Z kolei wiceprezydent Gdańska Andrzej Bojanowski (40 l.) oprócz pensji samorządowca (w ub. roku z tego tytułu otrzymał 185 tys. zł) dzięki zasiadaniu w radach nadzorczych dwóch spółek: Międzynarodowych Targach Gdańskich i w Biurze Inwestycji EURO 2012 zgarnął 117 tys. zł! Innym przykładem jest wiceprezydent Łodzi Marek Cieślak (51 l.), który funkcję objął 5 stycznia 2011 r. Jako członek rady nadzorczej Łódzkiej Specjalnej Strefy Ekonomicznej i Zarządu Wodociągów i Kanalizacji w Pabianicach zarobił więcej niż jako wiceprezydent! W Ratuszu zgarnął 161 tys. zł, a w radach aż 199 tys. zł!

Jak całą sprawę oceniają politolodzy? - Nawet gdyby udało się znaleźć luki w prawie pozwalające na tego typu dorabianie, to przyzwoitość nakazuje, aby samorządowiec nie łączył swojej funkcji z zasiadaniem w radach nadzorczych spółek choćby ze względu na szacunek dla wyborcy! Zachowania samorządowców powinny być więc wskazówką dla wyborców, aby radykalnie prześwietlali ich życiorysy, zanim na nich zagłosują - komentuje dr Wojciech Jabłoński, politolog z UW.

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki

Nasi Partnerzy polecają