- Po co nam Platforma Obywatelska, skoro niczym nie różni się od PiS, a w opozycji jest taka miałka, taka lurowata. (...) Platforma Obywatelska dzisiaj, kompletna ciamciaramcia, nic nieznacząca, nic niewnosząca. Donald Tusk chciałby robić mniej więcej to samo co Jarosław Kaczyński, tylko żeby to on - mówił w 2007 r. Giertych, ówczesny wicepremier i minister edukacji w rządzie PiS. Dzisiaj Tusk mu tych słów już nie pamięta. A Giertych będzie reprezentować jego syna w sprawach o ochronę dóbr osobistych przeciw gazetom, które pisały o pracy Michała Tuska dla szefa Amber Gold.
- Moja rodzina zdecydowała się na to. Ja rozumiem i w pełni akceptuję tę decyzję o wyborze kancelarii, która w tego typu przypadkach prowadziła już sprawy o zniesławienie i narażenie wizerunku osób. I prowadziła je z sukcesem. Powodem wyboru tego mecenasa jest jego skuteczność w tego typu sprawach. Ten wybór wydaje się bardzo racjonalny - argumentował wczoraj premier. Starał się też odciąć od politycznej przeszłości mecenasa swojego syna.