Ludzie nie budują dzisiaj swojej opinii na nadziejach, ale na znanych im faktach. Tych jest całkiem sporo. Wiedzą o tym rolnicy, wiemy o tym wszyscy, widząc coraz częściej przy drogach, na budynkach publicznych i w zakładach pracy tablice informujące o tym, że zbudowano tu coś lub zmodernizowano przy wykorzystaniu pieniędzy europejskich. Ale jest przecież wiele innych, mniej rzucających się w oczy wydarzeń, które pozwalają z całkowitą pewnością stwierdzić, że wstąpienie do Unii było i pozostaje sukcesem.
Plusy dominują
W wyniku wzrostu wiarygodności Polski zwiększył się napływ inwestycji zagranicznych do naszej gospodarki. Powstały dziesiątki tysięcy miejsc pracy, a budżet państwa zwiększa swoje wpływy podatkowe. Ponad dwa miliony rodaków znalazło możliwość pracy w innych krajach europejskich. W przeciwnym razie większość z nich byłaby bezrobotna, bez środków do życia i nadziei na szybsze ułożenie sobie życia. Mamy swobodę podróżowania, uczenia się i studiowania, z czego korzysta coraz więcej młodych ludzi. Wreszcie, uzyskaliśmy większy wpływ na to, co się dzieje w Europie, w jej gospodarce, polityce zagranicznej, w zakresie naszego wspólnego bezpieczeństwa.
Czy możemy mówić wyłącznie o sukcesach? Jestem przekonany, że w łącznym bilansie plusy wyraźnie dominują. Ale, jak to w życiu, często trzeba też płacić jakąś cenę. W naszym przypadku jest nią rozłąka, konieczność podejmowania trudnych decyzji i wyborów, radzenia sobie w świecie, który wielu znało do tej pory tylko z telewizji i kina. To nie jest łatwe, to często stres i trud, ale to jednocześnie szansa. Młode pokolenie Polaków, ludzi lepiej wykształconych niż pokolenie ich rodziców i dziadków, traktujących siebie samych bez kompleksów wobec innych narodów daje sobie całkiem dobrze radę.
Umacniajmy pozycję Polski
Otwarcie gospodarki, reguły wspólnego rynku to także szansa i wyzwanie. Trzeba być coraz bardziej konkurencyjnym, nie można spoczywać na laurach czy liczyć na to, że jakoś to będzie. Kto tego nie rozumie, nie umie lub nie chce, płaci czasami bardzo wysoką cenę. Znamy głośne przypadki bankructw różnych przedsiębiorstw. Ale jednocześnie dziesiątki tysięcy innych potrafiło zmodernizować się, znaleźć dla siebie miejsce na wielkim rynku Wspólnoty i czerpać z tego korzyści nieosiągalne w warunkach rynku krajowego.
Czy w pełni wykorzystujemy możliwości wynikające z członkostwa? Nie, choć uważam, że na ogół robimy to nieźle. Trzeba oczywiście lepiej korzystać z dostępnych środków finansowych, potrzebna nam bardziej spójna koncepcja polityki regionalnej, powinniśmy też coraz bardziej umacniać swoją pozycję polityczną w Unii. Z tym bywało różnie, ponieważ niektórzy politycy uparcie nie chcieli i nie chcą zrozumieć logiki przynależności do większego ugrupowania i nieustannie mówią wyłącznie o załatwianiu własnych narodowych spraw. Gdyby wszyscy tak uważali, to nie byłoby integracji europejskiej, a Unia nie mogłaby po prostu istnieć.
Szukajmy kompromisów
To jasne, że trzeba dbać o swoje interesy, ale trzeba też umieć szukać rozsądnych kompromisów, nie należy stawiać wszystkich partnerów pod ścianą. To po prostu nie prowadzi do żadnych realnych sukcesów. Kiedy zaś szukamy chętnych do współpracy, to okazuje się, że można. Przykładem jest polsko-szwedzka inicjatywa dotycząca tzw. Partnerstwa Wschodniego.
Unia musi się zmieniać
Co dalej? Popierać dalsze umacnianie Wspólnoty. Rozszerzać jej działalność, zwłaszcza w nowych obszarach gospodarki. Popierać wszystko to, co służy wzmocnieniu konkurencyjności Europy w globalnej rywalizacji gospodarczej. Unia musi dostosowywać się do zmian zachodzących w świecie. Charakterystyczne dla nich jest pojawienie się nowych, agresywnych i skutecznych rywali. Europa, która tego nie zauważy i będzie próbowała żyć w błogim spokoju, zostanie zepchnięta na margines i utraci wpływ na to, co się dzieje w świecie. Skutki tego szybko dadzą o sobie znać u nas samych. Wiedza o świecie i realizm pozwalają jednak zachować optymistyczne wyobrażenie o naszej wspólnej europejskiej przyszłości.
Włodzimierz Cimoszewicz
Były premier RP (1996-1997), minister sprawiedliwości (1993-1995), minister spraw zagranicznych (2001-2005). Obecnie senator niezależny i kandydat na sekretarza generalnego Rady Europy