Agatka kilka dni temu, spadając z łóżka, złamała rączkę. Mama zawiozła ją do lekarza w Szczytnie. Pech chciał, że trafiły do gabinetu Mirosława D.
Chirurg złożył złamaną kość prawej rączki i zaczął zakładać gips. Na koniec miał go przyciąć wielkimi nożycami. Zamiast przewidzieć, że zapłakana i cierpiąca z bólu malutka dziewczynka nie będzie siedziała spokojnie, lekarz z siłą robocopa zacisnął nożyce.
Jednym ruchem razem z fragmentem gipsu obciął Agatce kawałek małego palca u ręki. Dziecko przeraźliwie zawyło z bólu. Krew z obciętego paluszka trysnęła na około. Chirurg zamiast zawieźć Agatkę do specjalisty, który mógłby przyszyć obcięty palec, zaszył krwawiącą ranę i odesłał dziecko razem z mamą do domu.
Mirosław D. o obciętym palcu: To był wypadek
Lekarz bagatelizuje teraz całą sprawę. - Tak, to prawda. Obciąłem jej kawałek palca, ale to był tylko wypadek. Nie wiem o co ten szum, przecież matka dostanie odszkodowanie - mówi Mirosław D.
Justyna Kołodziejczyk (31 l.) nie zamierza jednak tak zostawić sprawy. - On myśli, że odszkodowanie z ubezpieczenia wszystko załatwi. Nikt nie cofnie cierpienia mojej córki. Trzeba chociaż ostrzec innych pacjentów przed tym lekarzem - mówi mama Agatki.
A dwulatka pokazuje obcięty paluszek i zanosi się łzami. - Boli, doktor obciął - łka.