To jednak nie koniec strachu: powódź i mróz to wyjątkowo złe połączenie. A synoptycy nie mają dobrych wiadomości: z dnia na dzień będzie mroźniej.
I choć w chwili zamykania tego wydania gazety sytuacja w Wieleniu wydawała się być już opanowana, zagrożenie wcale nie minęło. - Woda zaczęła powoli opadać, ale wciąż jesteśmy przygotowani na ewakuację - powiedział "Super Expressowi" rzecznik Państwowej Straży Pożarnej z Czarnkowa bryg. Jacek Kwapis.
Dzień przed Wigilią w Wieleniu było wyjątkowo nerwowo. Poziom rzeki podniósł się o 1,5 metra i wciąż systematycznie rósł. Woda na Noteci podnosiła się ze względu na prawie 10-kilometrowy zator lodowy, który powstał w okolicach mostu kolejowego, w odległym o kilka kilometrów Drawskim Młynie.
Straż wypompowuje wodę tylko tam, gdzie zagraża instalacjom grzewczym. Dramatycznej walki z powodzią nie ułatwia mróz. - Jest jednak mobilizacja i każdy, kto może, przychodzi ładować piasek do worków, żeby umacniać wały - mówi bryg. Kwapis.