To, jak wielka jest wzajemna niechęć prezydenta i szefa polskiej delegacji, ujawnił wczoraj "Dziennik", publikując zapisy rozmów obu polityków o rozmieszczeniu w Polsce elementów amerykańskiej tarczy antyrakietowej. Awantura zaczęła się 30 czerwca. - Można być prezydentem, ale można być też chamem - miał powiedzieć Sikorski do Anny Fotygi (51 l.), szefowej Kancelarii Prezydenta, na spotkaniu w Belwederze. Zagroził też podobno współpracownikom Kaczyńskiego procesem, twierdząc, że stać go na lepszych adwokatów niż prezydenta.
Szef państwa zrewanżował się groźbą postawienia Sikorskiego przed Trybunałem Stanu. Na tym się nie skończyło. 4 lipca prezydent dowiedział się, że rząd nie przyjął zaoferowanych przez USA warunków zainstalowania amerykańskich wyrzutni w Polsce. Ponoć poinformowano go o tym na trzy godziny przed oficjalnym ogłoszeniem decyzji. Lech Kaczyński miał wezwać do siebie Witolda Waszczykowskiego (51 l.), wiceszefa polskiej dyplomacji i głównego negocjatora w sprawie tarczy. Ten miał mu powiedzieć, że wszystko było dogadane i nie wie, co się stało. Prezydent wezwał więc Sikorskiego. Ich rozmowa była nagrywana. Potem w Biurze Bezpieczeństwa Narodowego, w specjalnym, zabezpieczonym przed podsłuchami pomieszczeniu odbyła się konfrontacja Sikorskiego z Waszczykowskim. "Dziennik" sugeruje, że Lech Kaczyński posądza Radka Sikorskiego o związki z amerykańskim wywiadem.
Kaczyński: - Czy pan zna Rona Asmusa? (Asmus to ważny amerykański polityk z Partii Demokratycznej. Prezydent podejrzewał, że Sikorski zawarł z demokratami tajne porozumienie. - przyp. "SE").
Sikorski: - Nie widzę związku ze sprawą tarczy.
- Powtarzam pytanie, czy pan zna Rona Asmusa?
- Zna go pani Fotyga, ja go też znam.
- Czy pan jest tłumaczem?
- Jakie to ma znaczenie?
- Czy pan jest tłumaczem, powtarzam pytanie?
- Nie rozumiem, jaki to ma związek ze sprawą.
- Proszę zaprotokołować: "Odmawia odpowiedzi na pytanie, czy jest tłumaczem".
- Nie jestem tłumaczem, ale dobrze mówię po angielsku, czego dowodem jest dyplom uczelni wyższej, którą ukończyłem w Anglii.
- Czy pan tłumaczył wczorajszą rozmowę telefoniczną Donalda Tuska z amerykańskim wiceprezydentem Dickiem Cheneyem?
- Nie. Tłumaczył ją tłumacz Białego Domu, który był na linii w czasie rozmowy Tusk - Cheney.
- Pańskie ego jest rozdęte do monstrualnych rozmiarów.
- Jeśli pan będzie mnie nadal obrażał, wyjdę.