Tłuczony lagą nieszczęśnik nie przeżyłby gradu spadających na niego ciosów, gdyby nie pracownicy domu.
Mieczysław P. i Tadeusz T. mieszkali w jednym pokoju od kilku miesięcy. Choć mają zupełnie różne charaktery, nigdy wcześniej nie dochodziło między nimi do kłótni. Starszy Tadeusz to porywczy mężczyzna, który nie da sobie w kaszę dmuchać. Młodszy Mietek to spokojny, niewadzący nikomu człowiek. Za to okropnie ciekawski. I to go zgubiło...
Mietek grzebał w jego rzeczach
Korzystając z nieobecności starszego kolegi, zaczął bowiem przeglądać jego osobiste rzeczy. Grzebał w jego bieliźnie, jak wytrawny szpieg przeszukiwał szuflady. Miał pecha. Bo nagle do pokoju wszedł podpierający się laską 87-letni Tadeusz.
- Co ty robisz?! Przecież tak nie wolno! To wszystko moje! - wrzasnął z taką energią, jakby go ktoś do prądotwórczego agregatu podłączył. Uniósł rękę z laską, która nagle zamieniła się w morderczą broń, i tak jak stał, zaczął nią na oślep walić wścibskiego kolegę. Mieczysław P., na którego posypały się masakrujące ciosy, padł na ziemię i leżał bezradnie. Ostatkiem sił wzywał pomocy. Tadeusz T. był jak mordercza maszyna i nie przestawał prać kolegi.
- Zabiję cię! - krzyczał wściekle.
I pewnie spełniłby swoje groźby, gdyby do pokoju nie wpadli zaalarmowani przeraźliwymi krzykami pracownicy domu. Siłą odciągnęli kata od ofiary.
Już nie mieszkają w jednym pokoju
Mieczysław P. trafił do szpitala. Ma złamaną rękę, potłuczoną głowę. O masakrze nie rozmawia.
- Odmawiam składania wyjaśnień - mówi.
Więcej do powiedzenia ma Tadeusz T. - Musiałem mu przyłożyć, bo drań grzebał w moich rzeczach. Nie pozwolę nikomu przeszukiwać moich skarbów! - wyjaśnia.
Został przesłuchany przez policję. Na razie nie usłyszał zarzutów. Śledczy zastanawiają się, czy z uwagi na wiek może jeszcze odpowiadać przed sądem. Wciąż mieszka w domu. Nie będzie jednak już dzielił pokoju z Mieczysławem P.
- Dla bezpieczeństwa obu panów rozdzieliliśmy ich - mówią pracownicy.