Okazałego łabędzia spacerującego po przejściu dla pieszych międzyrzeczanie jeszcze nie widzieli. Pierzastego lowelasa fotografowali kierowcy aut. O stłuczkę było łatwo. Na miejscu pojawili się więc policjanci. Mł. asp Grzegorz Kozłowski z międzyrzeckiej komendy obrał świetną taktykę - skłonić ptaka, aby ten podreptał nad rzekę. Powoli, krok po kroczku poczłapał więc łabędź, początkowo się więc udawało. Jednak w pewnym momencie uparciuch stanął. Wszystko wskazuje na to, że jego wzrok przyciągnęła kolorowa reklama pobliskiego... zakładu fotograficznego. Nie dawał się przekonać do zmiany planów. Wyglądało, jakby przed ślubem postanowił zrobić sobie fotkę. Na nic zdały się wszelkie próby zmiany planów pierzastego obieżyświata. Trzeba było, jak na amerykańskich westernach, wezwać na odsiecz kawalerię. Nie minęło nawet pięć minut od momentu, kiedy policjanci poprosili o pomoc międzyrzecką straż pożarną. Amerykańska kawaleria przybywa z odsieczą z grzmiącymi trąbkami. Na międzyrzeckie planty strażacy przybyli więc na sygnałach, świetlnych i dźwiękowych. I natychmiast rzucili się do akcji.
Na początku początku powstała sugestia, aby łabędzia oplątać siecią. Na to jednak nie zgodził się aspirant Kozłowski, tłumacząc, że nie wiadomo jak wtedy zachowa się zestresowany ptak. Strażacy chwycili sugestię w lot. No to wystarczyła chwila, aby druhowie gołymi rękoma obezwładnili syczącego z oburzenia ptaka. Zawinęli go w koc i w asyście policjanta zanieśli nad oddalona o kilkadziesiąt metrów Obrę. Na jej brzegach, spokojny już pierzasty kochanek, majestatycznie rozłożył skrzydła, rzucił się na powierzchnię wody i popłynął, aby szukać swej samicy.