- Każą mi zwrócić ponad 6 tysięcy - mówi załamana siedlczanka. - A ja przecież nigdy nic nie pożyczałam. Zresztą i tak nie miałabym z czego spłacać kredytu. Kilka lat temu straciłam pracę sprzedawczyni i nie mogę znaleźć nowej...
Nieszczęście pani Katarzyny miało swój początek w 2000 roku. To wtedy właśnie zgubiła dowód. Zginął jej, kiedy była na zakupach w Warszawie. - Szybko to zgłosiłam. Nie myślałam, że konsekwencje będą dla mnie tak nieprzyjemne - opowiada.
W styczniu tego roku kobieta dostała wezwanie do sądu. - Posługując się moim dowodem, ktoś pożyczył 1000 zł. Razem z odsetkami to dziś ponad 6000 - tłumaczy Katarzyna Bartosiak. - Pożyczki udzielono oszustowi, mimo że poza moim PESEL-em i numerem dokumentu nic się nie zgadza: ani mój adres, ani... nazwisko, które przekręcono - rozkłada ręce. W firmie windykacyjnej, która ściga sądownie panią Kasię, nikt nie chciał z nami rozmawiać. Rozprawę zaplanowano na 10 marca.
Zobacz: Skandal w Gdańsku: SPŁACAJĄ KREDYTY za mieszkania, których nie zobaczą
ZAPISZ SIĘ: Codziennie wiadomości Super Expressu na e-mail