- Moim zdaniem to brak witamin jest odpowiedzialny za nowotwory - lakonicznie kwituje przyczyny choroby, nad którą przez lata pochylają się najwięksi uczeni. W skromnej chatce przyjmuje "pacjentów" i przedstawia im schemat - jak sam nazywa - leczenia kompleksowego.
Według profesora samozwańca wystarczy dobrze jeść i przyjmować zioła, żeby wyzdrowieć. Do pełni sukcesu potrzebne są mające cudowną moc "kropelki życia", w które należy się zaopatrzyć u niego. Co to za specyfik? Władysław Z. sam ujawnia tajemnicę eliksiru. - Biorę beczkę wina, wiadro ziół i gotowe - mówi bez zażenowania.
Za taki "rarytas" trzeba u niego zapłacić jednorazowo minimum 200 zł. - Uzdrowiłem już setki ludzi - mówi fałszywy profesor i dodaje, że nie robi niczego złego. - Nie chcę mieć prokuratora na głowie, dlatego moich kropli nie nazywam lekiem, nie rozpoznaję chorób i nie każę przerywać leczenia konwencjonalnego - szczerze przyznaje Władysław Z.
Prokuratura Rejonowa w Gnieźnie długo sprawdzała, czy działania paramedyczne Zbigniewa W. są zgodne z prawem. Między innymi zlecono badanie kropli, które sprzedaje mężczyzna i... nie znaleziono w nich żadnych związków biologicznie czynnych. W końcu po długim dochodzeniu umorzono postępowanie. - Nie wyczerpano znamion czynu zabronionego, ale niewątpliwie ten przypadek to żerowanie na ludzkiej naiwności - mówi Nikola Baranowska, prokurator z Gniezna. Podkreśla jednak, że jeśli tylko pojawią się poszkodowani, dochodzenie na nowo zostanie podjęte.
Przed karą Władysław Z. jednak nie ucieknie. Za prowadzenie działalności gospodarczej bez zgłoszenia i bezprawne używanie tytułu naukowego odpowie przed sądem.
Prokuratura ma oko na szarlatana
Śledczy przyglądają się poczynaniom "uzdrowiciela". - Niewątpliwie ten przypadek to żerowanie na ludzkiej naiwności. Jeśli tylko pojawią się poszkodowani, dochodzenie na nowo zostanie podjęte - mówi Nikola Baranowska, prokurator z Gniezna.