Mateusz wracał do domu z Kalisza kursowym autobusem PKS. Było południe, z nieba lał się żar. - Jeszcze chwilę przed wypadkiem rozmawiałam z nim przez telefon. Czuł się bardzo dobrze, miałam po niego podjechać na przystanek - wspomina Małgorzata Herszel (43 l.), mama chłopaka. - Syn prawie codziennie jeździł autobusami i nigdy nic się nie działo. Nie pomyślałam, że tym razem może stać się nieszczęście - dodaje. A jednak.
Kilkanaście kilometrów autobus przejechał bez żadnych problemów. Mateusz siedział z tyłu. - Gdy dojeżdżaliśmy do mojego przystanku wstałem, ruszyłem w stronę wyjścia - opisuje 18-latek. Był już przy kierowcy, kiedy autobusem niespodziewanie szarpnęło. Chłopak stracił równowagę. Wypadł przez otwarte drzwi prosto na murowaną wiatę przystankową. Uderzył w nią głową. Stracił przytomność. Leżącego w kałuży krwi syna zobaczyła przerażona matka. - Najpierw nie dawał znaku życia, ale gdy już przyjechała karetka, to otwierał oczy - wspomina pani Małgorzata. Niestety, w szpitalu okazało się, że Mateusz ma stłuczony rdzeń kręgowy i uszkodzenie kręgów szyjnych. Chłopak wciąż jest na oddziale intensywnej terapii. Jest sparaliżowany. - Lekarze nie wiedzą, co będzie dalej - mówi Mariusz Herszel, ojciec 18-latka. Teraz cała nadzieja w rehabilitacji. Będzie wymagała czasu i pieniędzy. - Pomóżcie mi walczyć o sprawność - prosi Mateusz.
Wypadkiem zajmują się kaliscy śledczy, ale na razie nikt nie usłyszał jeszcze żadnych zarzutów. Kierowca autobusu, który jechał z otwartymi drzwiami, poniósł jedynie służbowe konsekwencje. - Został już zwolniony z pracy - mówi Ryszard Latański, prezes PKS z Kalisza.
Ryszard Latański, prezes PKS w Kalisz: To się już nie powtórzy
- Pouczyliśmy i przeszkoliliśmy kierowców z naszej firmy, że nie można jeździć z otwartymi drzwiami nawet w czasie największych upałów.
Zobacz także: Zwłoki dziecka znalezione w wózku. Matka trafi za kratki na 5 lat?