Ani razu go nie przytuliła, ani razu nie powiedziała, że go kocha. Do tego biła go i poniżała. Chłopiec przeszkadzał jej nawet wtedy, gdy z wyciągniętymi rączkami i ufną buzią błagał o odrobinę uczucia. Malutki Kubuś w swoim krótkim życiu zaznał więcej cierpienia niż niejeden dorosły.
- Od początku to dziecko było dla niej ciężarem - mówi rodzina Elżbiety K. i szczerze przyznaje, że kobieta chyba nawet oddałaby syna do adopcji, gdyby nie 200 zł zasiłku, które dzięki maleństwu dostawała z gminy.
Wezwała karetkę
W końcu Elżbieta K. pobiła synka tak, że malec zalał się krwią. Przestraszona kobieta zadzwoniła po karetkę. Tylko to uratowało dziecku życie. Medycy, którzy obejrzeli chłopca, od razu wiedzieli, że matka długo katowała chłopca i zawiadomili policję.
- Funkcjonariusze, którzy przybyli na miejsce, ustalili, że malec miał krwiaki na prawym oku, barku i pośladkach. Ponadto na jego ciele były inne liczne zasinienia świadczące o wcześniejszych urazach - tłumaczy Sebastian Myszkiewicz z gostyńskiej policji.
Przyznała się
Prokurator ustalił, że kobieta znęcała się nad synem ze szczególnym okrucieństwem i nie miał wątpliwości, że Elżbieta K. powinna trafić za kratki. Kobieta zresztą sama się do wszystkiego przyznała, a na swoje usprawiedliwienie miała to, że dziecko ją denerwowało.
Teraz w więziennym zaciszu będzie miała dużo spokoju. Grozi jej kara 10 lat za kratkami. Kubuś jest już na szczęście bezpieczny i dochodzi do siebie w szpitalu. Gdy go opuści, trafi do rodziny zastępczej.