Ninka lubiła ten żłobek. Grzecznie bawiła się z rówieśnikami. - Dzieci często chodziły z wychowawczyniami na spacer do parku w centrum miasta. Wiedzieliśmy o tym i zgadzaliśmy się na to, ale przez myśl nam nie przeszło, że kiedyś opiekunki zostawią tam naszą córeczkę - mówią rodzice dziewczynki.
Niestety, kilka dni temu tak właśnie się stało. Po spacerze grupa dzieci wróciła z przedszkolankami do żłobka, ale bez Ninki. - Najpewniej panie nie dopilnowały dzieci i nie przeliczyły ich - przypuszcza Robert Grasza. Przerażona Nina błąkała się po parku, później ruszyła w stronę ruchliwej ulicy. Wtedy dzieckiem w odblaskowej kamizelce zainteresowały się dwie kobiety. Wzięły zapłakaną Ninkę na ręce i zaniosły do najbliższego żłobka. Tam jednak usłyszały, że to nie jest dziewczynka z tej placówki, ale z drugiego oddziału. Wtedy odnaleziono opiekunkę dziecka. - O wszystkim dowiedzieliśmy się jednak nie w żłobku, tylko od osób postronnych - mówi zdenerwowany Robert Grasza.
Kiedy spytaliśmy wychowawczynię, Paulinę K. (26 l.), dlaczego nie dopilnowała Ninki, beztrosko wypaliła: - Jakbym wiedziała, jak dziecko się zgubiło, tobym go nie zgubiła. Sprawą zajmuje się już policja.
Zobacz także: Raport MSWiA szokuje: 115 pokrzywdzonych w handlu ludźmi