Sezon 2007 nie zbliżył załogi Kusznierewicz - Życki do realizacji marzeń. Trzy razy stawali wprawdzie na podium regat klasy Star, ale w mistrzostwach świata zajęli 6. miejsce.
"Super Express": - Co trzeba zrobić, żeby z Chin wrócić z olimpijskim medalem?
Kusznierewicz: - Mam plan. Dosyć niecny i specyficzny. Bo i igrzyska będą specyficzne. Będziemy tam przebywać przez osiemnaście dni, z czego dziesięć dni samych zawodów. Wszystko w upale i na akwenie, gdzie prawie nie ma wiatru. Będzie dużo czekania, nerwy, ciśnienie psychiczne. Ludzie będą wariować. Igrzyska rozegrają się na brzegu, a nie na wodzie. W głowach.
- Czyli nie przejmować się rolą?
- Z sentymentem wspominam igrzyska w 1996 roku, kiedy jako 21-latek zdobyłem złoty medal klasy Finn. Pojechałem tam jako młody chłopak. Bez zobowiązań. Świetnie się bawiłem. Żyłem igrzyskami,nowymi znajomościami.
- Chce pan znów stać się dwudziestolatkiem?
- Chcę osiągnąć podobny stan luzu. Nie napinać się, ze spokojem przejść całe regaty. Słysząc żarty, odpowiadać żartem. Ze słuchawkami na uszach i z głową w chmurach.
- Jak to osiągnąć?
- Trzeba dojść do tego samemu, w oparciu o doświadczenie. Znaleźć prosty sposób i potem się go trzymać. Przyda się rada psychologa, jakich użyć metod, gdyby coś mnie wytrąciło z tego stanu. Może ćwiczenia oddechowe, wizualizacja, może muzyka... Stan, który chcę osiągnąć, najlepiej określa przebój Robbiego Williamsa "Feel".
- A przygotowanie fizyczne i taktyczne? Odjechał panu niesamowity Brazylijczyk Robert Scheidt.
- Oczywiście, że przygotujemy się bardzo dobrze pod każdym względem. Do Scheidta brakuje nam takiego zgrania jak w zegarku, od startu do mety. Tylko wtedy będzie on w naszym zasięgu. Ale potrafiliśmy być przed nim w poszczególnych wyścigach, a raz nawet w całych regatach.
- Czyli złoto w Pekinie jest możliwe?
- Pojedziemy tam, by wygrać. Czy się uda? Będzie trudno. Czy to możliwe? Tak, to możliwe.