Malawa nie przeżywa dramatu Jadzi. Malawa kipi z oburzenia, że Temida wyciąga rękę po ich ziomków.
- Oni są niewinni! Uwolnijcie ich! To jest proces polityczny, a oni są kozłami ofiarnymi!
– krzyczeli na sali rozpraw mieszkańcy wsi, zanim sędzia Marzena Ossolińska-Plęs wyłączyła jawność rozprawy. Machali do oskarżonych, pozdrawiali ich, unosili kciuki na znak, że będzie dobrze, że nie dadzą ich skrzywdzić, jakby oskarżenia śledczych były stekiem wymysłów, a nie spisem potworności, których miał się dopuścić Mariusz N (40 l.), przyrodni brat Jadzi, oraz jego czterej kompani - Andrzej M., Franciszkek Dz.,Grzegorz Dz. i Franciszek K.
Ta sprawa wyszła na jaw przypadkiem. Policjanci, którzy interweniowali w domu Jadzi, bo jej przyrodni brat znęcał się nad matką, nabrali podejrzeń, że dziewczynka może być molestowana. I tak ruszyło śledztwo, w które włączono biegłych psychologów i seksuologów. To Jadzia sama wskazała swoich prześladowców, a biegli ponad wszelką wątpliwość stwierdzili, że to nie są fantazje dziecka.
- W konsekwencji mężczyznom zarzucono, iż na przestrzeni kilku lat, wspólnie i w porozumieniu dopuszczali się obcowania płciowego, a także innych czynności seksualnych z małoletnią poniżej lat 15. Za taki czyn grozi nawet 12 lat więzienia – mówi Artur Grabowski, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Rzeszowie.
Tymczasem oskarżeni nie przyznają się do winy. Trzej dowożeni są do sądu z aresztu śledczego, dwaj (Grzegorz Dz. i Franciszek K.) odpowiadają z wolnej stopy, więc przyjeżdżają na rozprawy w towarzystwie licznej wioskowej delegacji. Bo mieszkańcy Malawy absolutnie nie wierzą w winę swoich ziomków. No może tylko za przyrodniego brata Jadzi nie daliby się pokroić...